Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

poniedziałek, 30 listopada 2015

Czytelnicze podsumowanie listopada 2015

Cześć, witam Was w ostatni dzień listopada! Nawet nie wiecie jak się cieszę, że ten miesiąc minął – według mnie listopad to najgorszy czas w roku, szary, bury i deszczowy, ani to jesień, ani zima. Teraz już będzie tylko lepiej, tylko do wiosny. Ale za to czytelniczo ten miesiąc był wyśmienity! Przeczytałem osiem świetnych książek, pobijając tym samym październik. A w dodatku listopad minął mi pod znakiem polskich pisarzy, z czego się bardzo cieszę. Ale do rzeczy – przypomnijmy sobie, co udało mi się przeczytać.



Ryszard Ćwirlej „Tam ci będzie lepiej”
Mroczny kryminał, którego akcja dzieje się w przedwojennym Poznaniu. Wciągająca fabuła, barwni bohaterowie i fantastyczny język to definicja tej książki. Już nie mogę doczekać się kontynuacji! Z moimi recenzjami możecie zapoznać się na BLOGU (tutaj również fotorelacja ze spotkania z Autorem) i VLOGU.





Remigiusz Mróz „Kasacja”
Moje pierwsze spotkanie z Remigiuszem Mrozem – ale na pewno nie ostatnie. Rewelacyjny thriller prawniczy i jedna z najlepiej skonstruowanych postaci jakie znam – Joanna Chyłka, adwokat z kancelarii Żelazny&McVay. Po skończeniu „Kasacji” nie mogłem zabrać się za nic innego, takie wrażenie zrobiła na mnie ta książka. Mróz to mistrz! Zapraszam na pełne recenzję na BLOGU i VLOGU.



Jakub Małecki „Dygot”
Kolejna polska powieść, którą przeczytałem w minionym miesiącu, to „Dygot”, zrecenzowany przeze mnie we współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non. To wielowymiarowa powieść o zmianach, jakie zaszły w Polsce przez ostatnie siedemdziesiąt lat, a drżeniu w oczekiwaniu na nieznane, które towarzyszy nam całe życie i o uprzedzeniach, które wciąż ciążą na nas, Polakach, a wszystko to okraszone porcją realizmu magicznego w najlepszym wydaniu. Gorąco polecam, a więcej przeczytacie na BLOGU i VLOGU.



Jacek Ostrowski „Transplantacja”
Był i czas na współpracę z akcją Polacy nie gęsi i swoich autorów mają. Tym razem czytałem kryminał, który jednak nie okazał się tak dobry, jak zapowiadał się z opisu. Mimo ciekawego pomysłu na fabułę i elementów metafizycznych, które bardzo lubię w powieściach, język okazał się słabym ogniwem. Zresztą, posłuchajcie sami w mojej recenzji na VLOGU.  





Roxana Saberi „Między światami”
Kolejna przepiękna książka minionego miesiąca. Relacja walki o wolność amerykańskiej dziennikarki zamkniętej w teherańskim więzieniu Evin. To poruszająca historia, która po prostu musicie poznać, bo niezwykle daje do myślenia i jest jak najbardziej aktualna. Recenzja do poczytania na BLOGU i do posłuchania na VLOGU.





M.J. Arlidge „Ene, due, śmierć”
Pierwszy tom o Helen Grace, świetnej policjantce I śledczej, która musi zmierzyć się z brutalnym porywaczem i demonami własnej przeszłości. Czy ktoś chce przeszkodzić w rozwoju jej kariery? Recenzja w najbliższym tygodniu!






Michal Viewegh „Ekożona”
Przezabawna, pełna czeskiego humoru powieść o każdym z nas. Każe nam spojrzeć na nasze drugie połówki trochę inaczej i stawia ważne pytania dotyczące relacje damsko-męskie: czego oczekujemy od naszych partnerów? Czy możliwe jest porozumienie między mężczyzną i kobietą, a jeśli tak to jak je osiągnąć? Recenzje wkrótce na blogu i vlogu. ;)





Jakub Ćwiek „Ciemność płonie”
Tę książkę czytam pierwszego dnia BookAThonu, dlatego dodam odnośniki do recenzji, gdy powstaną. :)




Podsumowując więc wychodzi na to, że przeczytałem szalone 3010 stron! Wow :D Jestem z siebie dumny :)

Do tego na blogu pojawiła się recenzja fantastycznej pierwszej części autobiograficznej powieści „Moja walka” Karla Ove Knausgårda, więc koniecznie przeczytajcie ją TUTAJ. Z kolei na vlogu, TU, możecie zobaczyć Classics Book TAG - przekonajcie się, jak to u mnie jest z czytaniem klasyki. :)

Book haul - co nowego pojawiło się w mojej biblioteczce

W tym miesiącu mam mniej zdobyczy niż w poprzednich, ale to same pyszne książki! Bardzo cieszę się z odnalezienia po latach „Encyklopedycznego przewodnika” po świecie Śródziemia, który kupiłem na aukcji organizowanej prze Książkoholicy. Poza tym udało mi się kupić tom pierwszy cyklu „Parabellum” Remigiusza Mroza, a także wymieniłem się książkami z moją widzką, Pauliną, z której to wymiany dostałem „To” Stephena Kinga i „Terror” Dana Simmonsa. Dzięki! Ostatniego dnia, tuż przed wypuszczeniem notki i filmu, pojawiła się jeszcze książka wygrana w konkursie u BlondynkaCzyta - "Bar dla potępionych" Kealama Patricka Burke'a. Dziękuję! <3 EDIT: I dosłownie pięć minut później kurier przyniósł "Małe wielkie odkrycia" Stevena Johnsona od Wydawnictwa Sine Qua Non. Hah :D 

 Pełen book haul możecie zobaczyć oczywiście na vlogu :)


Co nas czeka w grudniu?

ŚWIĘTA! Ale to wszyscy wiedzą. A co nas czeka na kanale i blogu? Mnóstwo pyszności, a przede wszystkim BookAThon, który dziś, czyli 30 listopada, się zaczął. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o BookAThonie, to zapraszam do mojego „Dziennika BookAThonowicza”, który znajdziecie pod TYM linkiem. Tam znajdziecie relację na bieżąco z czytania, moje lektury, a wkrótce pojawi się też konkurs z pewną rewelacyjną powieścią w tle. Poza tym mam nadzieję, że po BookAThonie grudzień będzie trochę lżejszym miesiącem jeśli chodzi o czytanie, bo szykuje mi się dużo pracy. Ale nie zapomnę o Was, spokojnie! Pojawi się „TOP 15 baśni z dzieciństwa”, pojawią się recenzje kolejnych fantastycznych powieści, jak choćby „Ekożony” Michala Viewegha od Wydawnictwa Stara Szkoła. Będzie się działo!

A jak Wam minął ten miesiąc? Ile przeczytaliście? Co zapamiętaliście najbardziej? Dajcie znać! Do usłyszenia <3 J. 

poniedziałek, 23 listopada 2015

„Między światami” - Roxana Saberi [Recenzja 13.]



Dzisiejsza recenzja będzie niezwykła, tak jak książka, o której chcę Wam opowiedzieć. Bardzo chciałbym, żeby każdy z Was sięgnął po „Między światami. Moje życie i niewola w Iranie” autorstwa Roxany Saberi. Ta powieść to poruszający i fascynujący opis walki o wolność, a w Polsce wydana została nakładem Wydawnictwa Sine Qua Non. Zapraszam.




Roxana Saberi to amerykańska dziennikarka, która w 2003 roku przyjechała do Iranu. To stamtąd pochodził jej ojciec, więc czuła się z tym krajem związana rodzinnie i pokochała go jak swoją drugą ojczyznę. Chciała napisać książkę, która stanowiłaby obiektywny obraz irańskiego społeczeństwa, dlatego przeprowadziła blisko sześćdziesiąt wywiadów z ludźmi z różnych grup społecznych, z rewolucjonistami i islamskimi radykałami, z gośćmi z zagranicy i rodowitymi Irańczykami. Nie przypuszczała jednak, że cały jej dorobek wkrótce może stać się podstawą oskarżenia o szpiegostwo.


 31 stycznia 2009 roku Roxanę obudziło walenie w drzwi. Do mieszkania kobiety wdarli się agenci irańskiego wywiadu i zabrali ją na przesłuchanie do jednego z najstraszniejszych więzień na świecie – Teherańskiego więzienia Evin. Nic nie dały tłumaczenia, że zarzuty, jakoby pracowała dla CIA, są bezpodstawne, Saberi została zatrzymana w więzieniu i to jako więzień polityczny. Owszem, miała możliwości wyjścia na zewnątrz, ale pod warunkiem współpracy, a współpraca w jej przypadku oznaczała złożenie fałszywych zeznań. Tak czy inaczej szybko okazało się, że marzenia o szybkim wyjściu z więzienia to mrzonki i Roxana musi nauczyć się żyć w Evin.

Dziennikarka przeżyła piekło. Przesłuchania, groźby, psychiczne i fizyczne wyniszczenie. Dla nas, żyjących w demokratycznym systemie, reżim irański jest trudny do pojęcia, podobnie jak system – a raczej brak systemu prawnego. Gdyby nie zaciekła walka, Saberi prawdopodobnie zostałaby pozbawiona adwokata, widzeń z rodziną i jakichkolwiek innych praw. Tam każdy, kto trafia do więzienia, jest winny – bo przecież inaczej by do niego nie trafił, prawda? A winnemu nie należy się nic. 


Dziennikarka w czasie pobytu w Evin przeszła przez wiele cel, poznała strażniczki, śledczych, prokuratorów i sędziów, ale też inne więźniarki z oddziału. To pozwoliło jej mimo wszystko stworzyć książkę o społeczeństwie Iranu – choć nie taką, jak zakładała z początku. „Między światami” to przekrój przeróżnych grup społecznych i postaw wobec reżimu. Z zafascynowaniem obserwowałem, jak różne więźniarki podchodzą do tematu wolności i systemu, w jakim przyszło im żyć. Bo i o totalitarnym systemie traktuje ta książka. O systemie chyba najgorszym z możliwych, w którym nie ma poszanowania ludzkiego życia, wolności, prawa do posiadania i wyrażania własnych poglądów, do postępowania w zgodzie z własnym sumieniem. Musimy pamiętać, że nawet teraz w więzieniach na całym świecie cierpi wielu więźniów, którzy, podobnie jak Saberi, są zupełnie niewinni – lub ich jedyną winą jest to, że wstawili się za prześladowanymi przez system.


Uważam, że „Między światami” Roxany Saberi to pozycja obowiązkowa w dzisiejszych czasach – przedstawia problem bardzo aktualny w świecie i zmusza do refleksji o wolności. Cieszmy się, że nie musimy bać się aresztowania, że możemy spotkać z rodziną i znajomymi, spać spokojnie we własnym domu. Nie wszyscy mają takie szczęście. Roxana Saberi o uszanowanie tego podstawowego prawa, prawa do wolności, prawa przysługującego nam od urodzenia do śmierci, stoczyła w Teheranie heroiczną walkę, całe szczęście uwieńczoną sukcesem. Niemalże jednak przypłaciłaby tę walkę życiem, więc za to, co zrobiła, należy jej się wielki szacunek. 

Zachęcam Was do sięgnięcia po "Między światami". To intrygujący obraz Iranu, relacja z walki o własną godność i wciągająca powieść, od której nie sposób się oderwać, i którą pochłaniamy z zapartym tchem. Gorąco polecam! Zapraszam także do wysłuchania recenzji książki na vlogu, TUTAJ. :)



Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.

Trzymajcie się, J. 

sobota, 14 listopada 2015

„Dygot” - Jakub Małecki [Recenzja 12.]



Dziś recenzja powieści, która miała swoją premierę w październiku, i od razu wzbudziła spore emocje. Przez niektórych została nawet okrzyknięta najlepszą polską powieścią tego roku. Nie było innego wyjścia - z, przyznaję, dużymi oczekiwaniami sięgnąłem po „Dygot” Jakuba  Małe- ckiego, a ponieważ ani trochę się nie zawiodłem, zapraszam Was na refleksje po lekturze.




„Dygot” to saga rodzinna, której akcja dzieje się na wielkopolskiej wsi i w Poznaniu od lat 30. XX wieku aż do 2004 roku. Poznajemy Janka Łabendowicza, który ma odwieźć do Niemiec uciekającą przed Armią Czerwoną Niemkę, ale porzuca ją w drodze. Kobieta przeklina go za to, grożąc, że urodzi mu się diabeł, przeklęte dziecko. Niedługo potem na świat przychodzi Wiktuś, chłopiec dotknięty albinizmem… Na wsi ta choroba to przekleństwo, dlatego chłopiec szybko zaczyna być szykanowany i prześladowany. Niektórzy wierzą nawet, że narządy i krew „bielutkiego chłopca” mają uzdrawiającą moc... Gdy we wsi wybucha epidemia grypy, Wiktor poznaje, czym jest prawdziwa nienawiść, bo staje się kozłem ofiarnym miejscowej ludności.


Z drugiej strony mamy rodzinę Geldów. Mała Emilka zostaje poparzona w wyniku wybuchu granatu. Jej ojciec, Bronek, słyszy straszną przepowiednię – w zamian za szczęście swojej córki, będzie musiał oddać coś bardzo cennego… Dziewczynka pozna w życiu miłość, ale ten, kto ją pokocha, nie będzie całkiem normalny… jak można się domyślić, Emilia zakochuje się w Wiktorze, i z wzajemnej fascynacji rodzi się wielka miłość. By dowiedzieć się, co się stanie, gdy losy Łabendowiczów i Geldów się splotą, będziecie musieli sięgnąć po „Dygot”.

Straszliwe przekleństwo i cygańska przepowiednia – świat bohaterów powieści zanurzony jest w realizmie magicznym. Cała ta historia przedstawia walkę z losem i własnym życiem, które staje się próbą oszukania rzeczywistości. Niestety nie da się odwrócić tego, co jest nam pisane. Na nic zdają się próby ucieczki czy walki. Z książki Małeckiego bije niejako fatalizm naszego losu. Z drugiej jednak strony, powieść pokazuje, że pomimo tragedii, z którymi na co dzień się stykamy, życie toczy się dalej. Pomimo dygotu. Dygotu przed tym co nastąpi, dygotu na wspomnienie tego, co już było. Dygot to życie. Dygot – to my.


Warto sięgną po „Dygot” ze względu na jego bohaterów. Emilia i Wiktor tworzą niezwykłą parę. Oboje są dotknięci klątwą, oboje cierpią z powodu swojego wyglądu. Wiktor jest szykanowany i doświadcza nienawiści od dzieciństwa. Nawet najbliżsi czasem czują się w jego towarzystwie nieswojo. Emilia z kolei cierpi w duchu, ponieważ nigdy nie pogodziła się do końca ze swoim okaleczonym ciałem. Oboje nie są pewni swoich uczuć, miotają się między tym, co rzeczywiste, a tym co w marzeniach. Są postaciami z krwi i kości. Wydaje mi się, że każdy z nas nosi w sobie cząstkę Emilii lub Wiktora, dlatego warto przeczytać powieść Małeckiego i przyjrzeć się dokładnie jej bohaterom. 


W końcu „Dygot” to też literacka uczta. To przepięknym językiem opowiedziana historia zmian, które zaszły w naszym kraju przez 70 lat. Moją szczególną uwagę zwrócił opis barwnych lat 90., które pamiętam, więc przyjemnie było mi się cofnąć do czasów dzieciństwa. Myślę, że i dla starszych czytelników „Dygot” będzie miłą, sentymentalną podróżą w przeszłość, bo w końcu to powieść i o nas – o Polakach. Zachęcam Was wszystkich gorąco, żebyście sięgnęli po powieść Jakuba Małeckiego, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście.

Zapraszam Was do recenzji na VLOGU! :)




Jeszcze raz dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non za udostępnienie książki.




Z ogłoszeń innych: ostatnio na facebooku wrzuciłem informację o pięknej akcji organizowanej przez Wydawnictwo WAB - do końca grudnia możemy pomóc sfinansować książki pisane brajlem dla niewidomych dzieci, dzięki czemu umożliwimy im naukę czytania. Pomóżmy nieść radość z czytania innym! Wszystkie informacje znajdziecie klikając TUTAJ. :)

Trzymajcie się - J. 

sobota, 7 listopada 2015

„Kasacja” - Remigiusz Mróz [Recenzja 11.]


Remigiusz Mróz – tego Autora kojarzy chyba niemal każdy miłośnik kryminałów i ten, kto śledzi polski świat literacki. Świat, do którego Mróz wpadł ostatnio z impetem i, sądząc po liczbie zapowiedzi, nie zamierza szybko go opuszczać. I dzięki Bogu, bo to byłaby niepowetowana strata dla naszej rodzimej literatury współczesnej! Ale poważniej już mówiąc, w końcu skonfrontowałem się z krążącym wokół mnie ostatnio „mitem Mroza” czytając „Kasację”. I wiecie, co Wam powiem? Że to jedna z lepszych książek tego roku. Ale ponieważ nie lubię być gołosłowny, zaraz powiem Wam dlaczego.


„Kasacja” to pierwsza część cyklu o bezkompromisowym duecie prawniczym, czyli adwokat Joanna Chyłka i aplikant Kordian Oryński vel Zordon z kancelarii Żelazny & McVay na tropie! Chyłka dostaje trudną sprawę: musi bronić Piotra Langera, który bestialsko zamordował dwoje ludzi i spędził dziesięć dni we własnym mieszkaniu z ich zwłokami. Wszystkie dowody jednoznacznie wskazują, że to Lange jest zabójcą, a sam oskarżony na dodatek odmawia składania zeznań… Jednym słowem – był winny, cytując Chyłkę, „winny jak ocet. Bez dwóch zdań”. Jednakże Joanna, jak na główną bohaterkę kryminału przystało, „ma nosa” i cała sprawa budzi jej wątpliwości. W dodatku do pomocy dostaje młodego aplikanta i wydaje się, że niełatwo będzie im się dogadać. Co z tego wyniknie i czy przebojowy duet dotrze do prawdy? Ja Wam tego nie powiem! Sięgnijcie po „Kasację” i sami się przekonajcie. :)



Peany na cześć „Kasacji” muszę zacząć od postaci Joanny Chyłki, nie ma innej możliwości. Ta postać od pierwszego zdania, które wypowiada, aż do ostatniego, jest perfekcyjna. Bezkompromisowa. Ostra. Zjadliwa. Błyskotliwa (ale nie genialna, całe szczęście). Cudownie wredna. No i ma nadzwyczajne poczucie humoru. I naprawdę jest postacią z krwi i kości, którą widzę, gdy o niej czytam, i potrafię usłyszeć, gdy mówi, a lepszego komplementu chyba być nie może. Za postać pani adwokat należą się Autorowi głębokie ukłony! Nie da się jej nie lubić! Znacznie większy problem mam z Oryńskim, który… sam nie wiem, szczerze mówiąc. Mam dziwne wrażenie, że to  j e g o  powinienem był polubić, ale dla mnie Kordian był tylko kontrapunktem dla Chyłki, na jego tle łatwiej było dostrzec cały jej geniusz i finezję… Wybacz, Zordon, może w następnym tomie się dogadamy… :D

Nie będę Wam opowiadał intrygi, bo powinniście sami sprawdzić, jaka jest ciekawa i wciągająca, powiem jedynie, że dodatkiem do tej intrygi jest interesujący opis prawniczego świata. Mróz zdradza nam kulisy pracy kancelarii adwokackiej, sądu i prokuratury. I widać, że wie, co mówi, i wie,  j a k  o tym mówić. Jestem zupełnym „prawniczym” laikiem i obawiałem się, że się pogubię w działaniach bohaterów, milionach kodeksów, paragrafów i orzeczeń (bo, nie ukrywajmy, z tym głównie prawników kojarzymy), ale nic podobnego – wszystkie poczynania bohaterów zostały wyjaśnione jasno i przystępnie, i czytanie było samą przyjemnością. Czy tak dokładnie wygląda postępowanie na sali sądowej i czy wszystko, co Autor napisał, zgodne jest z literą prawa – nie wiem. Ale ja mu wierzę.


Jakby tego było mało, całą przygodę Autor okrasił błyskotliwymi, momentami niezwykle zabawnymi dialogami, i między innymi to one tak napędzają akcję i uprzyjemniają każdą chwilę spędzoną z książką. Mróz ustrzegł się wszystkich błędów, które czyhają na początkujących pisarzy. „Kasacja” nie jest wtórna, wciąga, zapiera dech w piersiach i oszałamia, tak że po lekturze pozostaje jedynie świetne wspomnienia i przemożne pragnienie sięgnięcia po kontynuację.

Przeczytałem dopiero jedną książkę Remigiusza Mroza, ale jest ona naprawdę dobra. Bardzo, bardzo dobra. „Kasacji” po prostu nie da się odłożyć, to książka, którą zaczynamy wieczorem, a kończymy rano. Ponieważ ja z rozsądku – a raczej z konieczności – chodzę spać, zajęło mi to dwa wieczory. I dziękuję Autorowi za dwa cudne wieczory w świecie Chyłki (i Zordona, niech mu będzie :D). Bardzo Was proszę, biegnijcie do księgarń, biegnijcie do bibliotek, chwytajcie „Kasację” i cieszcie się, że mamy w Polsce Autora, którego proza stoi w jednym rzędzie z książkami najlepszych twórców gatunku. Mnie zostało do nadrobienia jeszcze siedem książek Mroza, ale wierzę, nie, w i e m, że na zachwyty nie jest za wcześnie. Ale możecie być pewni, że zapoznam się z całą twórczością tego Pana, bo nie odmówię sobie ani chwili przyjemności płynącej z czytania Jego prozy. Więc… winter is coming. Na blogu i vlogu nadchodzi Mróz. Remigiusz Mróz. Więcej nie powiem… do następnego razu, który, coś tak czuję, nastąpi już niedługo! :)

Z wersją na vlogu możecie zapoznać się TUTAJ.



Trzymajcie się, J. 

środa, 4 listopada 2015

„Tam ci będzie lepiej” - Ryszard Ćwirlej [Recenzja 10.] + Fotorelacja ze spotkania autorskiego


Wiadomo, że niezwykle przyjemnie czyta się powieści, których akcja dzieje się w dobrze nam znanych miejscach. Jednak podczas czytania tej książki, doświadczyłem zupełnie czegoś nowego – czytałem sobie na przystanku tramwajowym (wracając ze spotkania z Autorem, tak nawiasem mówiąc), i stałem  d o k ł a d n i e  w miejscu, w którym w powieści toczyła się właśnie akcja zatrzymania mordercy. Fantastyczne uczucie! :D Dobrze, była anegdotka na początek, a teraz więcej o samej książce, czyli o „Tam ci będzie lepiej” Ryszarda Ćwirleja. 



Mamy rok 1924, Poznań. Polska wciąż dochodzi do siebie po wojnie, powstaniu, odzyskaniu niepodległości. Komisarz policji Antoni Fischer i jego zastępca, Albin Siewierski, dostają kolejną sprawę – ktoś brutalnie morduje w mieście prostytutki. Okazuje się, że do podobnego zdarzenia dochodzi także w Niemczech, w Pile. Czy to sprawka tej samej osoby? A jeśli tak, kto byłby zdolny do takiego bestialstwa? Z drugiej strony Fischer, jako były żołnierz, zostaje poproszony o rozwikłanie zagadki zaginięcia porucznika Kapińskiego. Kto i dlaczego chciał, by wojskowy zniknął? Sami się przekonajcie! :)


Chyba każdy kto przeczyta „Tam ci będzie lepiej”, zgodzi się, że jedną z największych zalet jest fantastyczny opis Poznania z tamtych czasów. Widać, że Autor wiele czasu poświęcił na przygotowania do napisania powieści, bo znajdziemy tutaj dokładny opis miasta z tamtych lat wraz z jego kawiarniami, restauracjami i piwiarniami. Bohaterowie mówią tą jakże charakterystyczną poznańską gwarą: szuszwole, rachy i klofty przewijają się przez całą powieść, nadając jej koloru i życia. Bo Poznań Ćwirleja naprawdę tętni życiem! Autor dokonał tej trudnej sztuki ożywienia przeszłości, przeniesienia jej choć w kawałku do naszych czasów – sam siebie podczas potkania autorskiego nazwał wszak „przemytnikiem historii”.


W tej świetnie skonstruowanej rzeczywistości żyją równie interesujący bohaterowie z krwi i kości, z których każdy ma swoją historię. Bardzo polubiłem komisarza Fischera i młodego złodziejaszka Tolka Grubińskiego, ale nawet „ci źli” są warci uwagi – to świetnie opisane postaci o wielu twarzach… W powieści mamy również do czynienia z dwoma wątkami romansowymi, które nie do końca zostały jeszcze wyjaśnione… Mam wrażenie, że Autor nie powiedział ostatniego słowa! :) Uważni czytelnicy zaznajomieni z neomilicyjnym cyklem Ryszarda Ćwirleja znajdą tutaj odwołania i do niego – ja niestety jeszcze nie czytałem, ale jak najbardziej czuję się zachęcony po poznaniu „Tam ci będzie lepiej”! :) Ciekawe opisy i błyskotliwe, nierzadko naprawdę śmieszne dialogi wydają się być wizytówką tego pisarza.

Mam nadzieję, że zachęciłem Was do przeczytania nowej książki Ryszarda Ćwirleja. Autor sam o sobie mówi, że jest „hodowcą liter” – i rzeczywiście, on te litery hoduje i umieszcza na papierze z mistrzowską precyzją tworząc zawiłą, wciągającą intrygę w ciekawej, intrygującej oprawie. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom kryminału i historii – ale nie tylko! :)

Pozostawiam też TUTAJ link do recenzji książ
ki na vlogu.   





Raz jeszcze dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za udostępnienie książki. 





Natomiast 3 listopada miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniu autorskim z panem Ryszardem Ćwirlejem organizowanym przez Wydawnictwo Czwarta Strona w EMPIKu przy ul. Ratajczaka w Poznaniu. Autor opowiadał nam o swojej pracy i o cyklach, których pisanie kontynuuje, zapowiedział też kolejną część cyklu, który rozpoczęła książka „Tam ci będzie lepiej”! Mogę Wam zdradzić, że akcja będzie miała miejsce w 1927 roku i rozpocznie się od pierwszej audycji Radia Poznańskiego. Pozostaje nam tylko czekać na dalsze przygody komisarza Fischera! A tymczasem możecie poniżej zobaczyć kilka zdjęć, które udało mi zrobić na spotkaniu. Swoją droga uważam, że Autor ma świetny pomysł na autografy – jest to jeden z najfajniejszych podpisów, jakie zdobyłem. :)  

         



poniedziałek, 2 listopada 2015

„Moja walka” - Karl Ove Knausgård [Recenzja 9.]



Do napisania tej recenzji zbierałem się przez pewien czas, bo o książkach fenomenalnych, książkach-objawieniach mówić jest najtrudniej. Kiedy mamy jakieś „ale”, to zawsze jakoś tak raźniej. A dziś przychodzę do Was z recenzją – czy też może raczej „wrażeniami” po lekturze – pierwszego tomu monumentalnego dzieła norweskiego pisarza Karla Ove Knausgårda. Knausgård był nawet kandydatem do Literackiej Nagrody Nobla i, szczerze mówiąc, za „Moją walkę”, bo o niej oczywiście mowa, mógłby ją otrzymać. Przed Wami kilka słów o pierwszej części tej powieści.




„Moja walka” jest powieścią autobiograficzną. Pierwsze pytanie, jakie sobie zadałem, gdy zobaczyłem zapowiedź polskiego wydania tego działa, brzmiało: czy Autor przeżył coś niezwykłego, co usprawiedliwiałoby wydanie w wieku czterdziestu lat sześciotomowej autobiografii? (Dla ciekawskich: szacuję jej objętość na około 3500-4000 stron). Odpowiedź zależy od tego, co uważamy za „niezwykłe”. Ja zerknąłem do Internetu, przeczytałem biografię Knausgårda i odpowiedziałem sobie sam – nie. A potem przeczytałem „Moją walkę” i zmieniłem zdanie. Dla Knausgårda niezwykłe jest wszystko co dzieje się wokół, niezwykłe jest  ż y c i e – i śmierć. I tym jest jego książka i na tym – według mnie oczywiście – polega jej geniusz.




No ale dobrze, o czym  d o k ł a d n i e  jest ta powieść? „Moja walka” to zlepek wspomnień z różnych okresów życia pisarza. W księdze pierwszej osią opowieści jest niejako apodyktyczny ojciec pisarza, a właściwie jego śmierć. Autor wspomina czasy dzieciństwa, gdy mieszkał jeszcze z rodzicami. Z każdego słowa bije wpływ, jaki miała na niego postać ojca. I otwarte rany, jakie pozostały po tamtych czasach, gdyż ojciec był kimś, kogo niełatwo było zadowolić, kto stawiał wysokie wymagania, kto ranił najbliższych, czy to celowo, czy nieświadomie. Ze słów pisarza przemawia przede wszystkim strach przed osobą, która powinna być wsparciem i podporą, strach, którego mimo upływu lat nie udało się wyzbyć. Strach jest tak wielki, że gdy ojciec umiera, Knausgård najpierw czuje… ulgę. Przerażające? Jeśli przeczytacie „Moją walkę”, zrozumiecie.

Dla mnie, pierwsza część historii Knausgårda to przede wszystkim traktat o śmierci. Wierzcie mi, dotąd chyba jeszcze nikt tak o niej nie mówił – nikt nie odważył się tak otwarcie wyrazić tak rewolucyjnego poglądu na temat śmierci człowieka. Dla mnie to szczególnie ważne, bo ja się z tym poglądem w stu procentach zgadzam. Wiem, że nie każdy się z nim zgodzi, i rozumiem to, bo jest naprawdę… brutalny, wywraca naszą kulturę śmierci o sto osiemdziesiąt stopni. Nie będę go streszczać, bo nie o to tu chodzi, sami sięgnijcie po tę powieść, aby się przekonać, starczy powiedzieć, że pierwsze pięć stron zrobiło na mnie takie wrażenie, że w ciągu ostatnich miesięcy kilkakrotnie je odczytywałem, próbując poukładać je sobie w głowie. Wciąż nie jestem pewien, czy do końca mi się to udało. Tak czy inaczej jednak, największą wartością powieści Knausgårda jest właśnie ten inny, wstrząsający punkt widzenia – czy się z nim zgodzicie, czy nie, warto się nad nim pochylić i zastanowić.  


W moim odczuciu olbrzymią zaletą „Mojej walki” jest jej szczerość, jej brutalność, bo ja takie teksty uwielbiam. Uwielbiam książki, które odzierają rzeczywistość z tej otoczki, w którą ją owijamy, by była mniej bolesna. Jeśli chcecie literatury, po której nie będziecie mogli dojść do siebie, która nie da Wam zapomnieć, i która Was być może nawet porani, ale jednocześnie wniesie do Waszego życia nowy wymiar, sięgnijcie po tę książkę. To jest właśnie taka literatura.

„Moja walka” to niesamowita powieść, wobec której „nikt nie pozostanie obojętny”, jak głosi cytat z „The Australian” na okładce. Inny cytat, z „The Guardian”, mówi, że to „prawdopodobnie najważniejsze literackie przedsięwzięcie naszych czasów”. Czy tak jest – nie wiem, bo nie znam wszystkich przedsięwzięć literackich naszych czasów. Ale powiem Wam, że to na pewno jedna z ważniejszych lektur, które przeczytałem. I nie mogę się doczekać, aż w Polsce ukażą się kolejne części „Mojej walki”, w których Autor wpuści mnie jeszcze trochę głębiej do swojego życia, moje czyniąc bogatszym. To przy takich lekturach naprawdę chce się powiedzieć „KTO CZYTA, ŻYJE PODWÓJNIE”.

Recenzja jest bardzo długa, zdaję sobie z tego sprawę, ale mam nadzieję, że dobrnęliście do końca i że sięgniecie po tę książkę. Dlaczego mówię Wam o niej akurat teraz? 19 listopada wychodzi „Powieść 3.”. Bardzo chciałbym, żeby wkrótce (tzn. do końca listopada, biorąc pod uwagę objętość) na kanale VLOG pojawiła się recenzja drugiego tomu. Chcę po prostu opowiedzieć Wam o tej wspaniałej książce, żebyście mogli po nią sięgnąć i być na bieżąco z kolejnymi częściami. :)

Nie przedłużając już, dziękuję, jeśli doczytaliście do końca, i trzymajcie się, do następnego razu, J.