Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

poniedziałek, 18 lipca 2016

Fantastyczny Poniedziałek: "Mechaniczny" - Ian Tregillis [Recenzja 66.]

Witajcie, witajcie, a cóż to takiego? Zapowiadałem przecież, że w wakacje Fantastycznych Poniedziałków nie będzie… No cóż, tak, to prawda, ale gdy dostałem od Wydawnictwa Sine Qua Non propozycję zrecenzowania książki, na którą od dawna czekałem, i to zrecenzowania przed premierą, nie mogłem się powstrzymać i postanowiłem wypuścić specjalną, wakacyjną edycję. Przed Wami w końcu w Polsce pierwszy tom cyklu „Wojny alchemiczne” Iana Tregillisa, czyli „Mechaniczny”. Zapraszam!



Ian Tregillis przenosi nas do alternatywnej wersji naszego świata, w którym władzę w Europie sprawuje Mosiężny Tron toczący nieustającą wojnę z Francją. Królestwo Niderlandów dysponuje potężną bronią, alchemią, która swoją mocą napędza maszyny i czyni je zdolne do służby ludziom i walki. Te maszyny to klakierzy, mechanizmy pozostające w służbie Gildii Zegarmistrzowskiej, zmuszone do poddaństwa przez nałożone na nie rozkazy, zwane tu gaes. Jednak wyzysk, bestialskie traktowanie i uprzedmiotowienie klakierów przez Gildię budzi stanowczy sprzeciw ze strony maszyn, które czekają na każdą możliwą okazję, by wyzwolić się spod narzuconych im gaes. Czy w Królestwie Niderlandów szykuje się rebelia? Czy kruchy pokój zawarty dopiero co przez Francję i Mosiężny Tron zostanie naruszony? I czy klakierzy to rzeczywiście bezduszne maszyny, za jakie uważa je Gildia? Przekonacie się o tym, sięgając po „Mechanicznego”.

Tym razem, wyjątkowo, zacznę od minusów, a właściwie jednego minusa, który rzucił mi się w oczy właściwie już gdy czytałem opis książki – sięgałem więc po nią z pełną świadomością tego, co robię. Problem poruszany na kartach „Mechanicznego” jest nam doskonale znany, ponieważ od lat pisarze literatury science fiction piszą o buncie maszyn, buncie dzieła przeciwko swojemu stwórcy. Maszyny są przedstawiane albo jako złe i siejące zniszczenie, albo jako biedne i uciśnione. Tregillis przyjął w „Mechanicznym” drugą konwencję i trzeba mu oddać, że prowadzi ten wątek buntu ciekawie, ale poprawnie – tylko poprawnie. Nie mam mu nic do zarzucenia, ale i nie zostałem porwany i rzucony na kolana, bo niestety – to już było. Ciekawszy jest moim zdaniem drugi wątek związany z maszynami, wątek bardziej filozoficzny – czy klakierzy to rzeczywiście bezduszne maszyny? A jeżeli posiadają duszę, to czym ona jest? Czy obdarzeni wolną wolą nie staną się zagrożeniem  nie do opanowania? Tregillis inteligentnie, nienachlanie i w interesujący sposób wplata w swoją opowieść wątki filozoficzne, co znacznie podnosi w moich oczach wartość tej powieści.

No to teraz trochę milej – zalety tej opowieści. Przede wszystkim świat przedstawiony, który jest najmocniejszą stroną pierwszego tomu „Wojen alchemicznych”. Autor miał naprawdę rewelacyjny pomysł, aby akcję książki osadzić w alternatywnej wersji Europy i Ameryki, a w dodatku w klimacie clockpunkowym, który naprawdę dodaje całej tej historii niesamowitego smaczku i kolorytu. Te wszystkie maszyny poruszane mocą alchemii, ta tajemnicza Gildia Zegarmistrzowska, której sekrety powoli odkrywają się przed nami gdy zagłębiamy się w lekturze, ta wojna mocy alchemicznej z mocą nauki, jaką jest chemia. Ian Tregillis  miał świetny pomysł jak przykuć naszą uwagę do lektury. Stworzył złożony, interesujący świat obfitujący w tajemnice, polityczne rozgrywki i osobiste niesnaski między bohaterami. Brawo! No właśnie, a jak to z tymi bohaterami jest…?

A z bohaterami jest równie dobrze, bo absolutnie nic im nie mam do zarzucenia. Tregillis stworzył całą plejadę złożonych postaci, zarówno mechanicznych, jak i tych z krwi i kości. Ludzcy bohaterowie w jego książce mają bardzo zdecydowane charaktery: knują, kochają i zdradzają, nierzadko są okrutni i brutalni, ale naprawdę da się ich lubić – szczególnie Berenice, która szybko stała się jedną z moich ulubionych bohaterek. Jeśli chodzi o klakierów, to mamy tu przede wszystkim zniewolonych, cierpiących pod jarzmem niewoli służących. Jax, główny bohater powieści, który marzy o wolności, też taki właśnie jest. W powieści spotkamy jednak także bezdusznych nakręcaczy na usługach Gildii czy wyzwoloną i dumną Lilith, więc nie mamy na co narzekać. Każdy na pewno znajdzie tu postać, której będzie kibicować, której losami się przejmie.

Podsumowując, „Mechanicznego” polecam bardzo serdecznie wszystkim zainteresowanym literaturą fantasy i science fiction, których nie przeraża powtarzalność motywu buntu maszyn, jak i tym, którzy szukają ciekawie wykreowanego świata przedstawionego. Clockpunkowa rzeczywistość i niezbadana moc alchemii czynią z tej powieści smakowity kąsek dla miłośników tego typu literatury. A jeśli chcecie posłuchać o niej więcej, zapraszam na kanał, gdzie opowiadam o „Mechanicznym” w TYM filmie.



Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non.


Do usłyszenia wkrótce! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz