Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

środa, 20 stycznia 2016

Fantastyczny Poniedziałek: "Nieśmiertelni z Meluhy" - Amish [Recenzja 23.



Przyszedł czas na kolejny Fantastyczny Poniedziałek i znów wyruszamy w fantastyczny świat, tym razem – rodem z mitologii. I to mitologii hinduskiej. Książka, o której mowa, nie jest z pewnością idealna, o czym zaraz Wam opowiem, ale mimo to chcę o niej wspomnieć, bo myślę, że warto.  Przed Wami powieść wprost z dalekich Indii – „Nieśmiertelni z Meluhy” autorstwa Amisha.




Mamy rok 1900 p.n.e.. Śiwa przewodzi plemieniu żyjącemu w Tybecie, w Himalajach. Życie tam nie jest proste, bo upływa na ciągłych walkach z wrogimi plemionami, dlatego gdy w wiosce zjawia się przybysz zza gór, który w zamian za uczciwą pracę proponuje spokojne i dostatnie życie w swoim kraju, Śiwa, po krótkim zastanowieniu zgadza się. Po kilku tygodniach wraz ze swoim ludem dociera do Meluhy, która okazuje się być państwem niezwykłym, a przede wszystkim niesamowicie rozwiniętym technologicznie. W dodatku meluhańczycy odkryli przepis na specjalny napój, który zapewnia im długowieczność. Mają jeden problem, a jest nim wrogi lud, które ostatnio poczyna sobie coraz odważniej, napadając na meluhańskie wioski. Szybko okazuje się, że Śiwa nie przez przypadek został zaproszony do Meluhy. Kim jest, i jaką rolę w Melusze ma do spełnienia? Sięgnijcie po pierwszy tom „Trylogii Śiwy”, by się o tym przekonać.


Zacznijmy od plusów tej książki, a jednym z nich jest niewątpliwie osadzenie akcji powieści w realiach starożytnych Indii. Widać, że autor dobrze orientuje się w hinduskiej mitologii i wiele wątków z niej wplata w swoją powieść, a właściwie to z mitów tka kanwę dla akcji powieści. Śiwa, jeden z najważniejszych hinduskich bogów, tutaj staje się człowiekiem, takim jak Ty i ja. Cała historia jest jednak spójna i naprawdę interesująca, fabuła wciąga i nie pozwala się oderwać, a na samym końcu znajdziemy iście „polsatowskie cięcie”, więc nie mogę doczekać się, aż w moje ręce wpadnie tom drugi „Trylogii Śiwy”, bo jestem ciekaw, jak to wszystko się skończy…

Kolejną zaletą są interesujące postaci – ciekawe, pogłębione charaktery, każdy bohater ma swoją historię. Na uwagę zasługuje księżniczka Sati, ukochana naszego głównego bohatera. Tych, którzy jęknęli na myśl o wątku romansowym, śpieszę uspokoić – wątek miłosny jest, ale jest naprawdę ciekawie skonstruowany i absolutnie nie jest mdły ani specjalnie przewidywalny. Sati jest bowiem wikarmą, czyli osobą, która musi odpokutować za złe uczynki popełnione w poprzednich wcieleniach. W efekcie nie ma prawa wyjść za mąż. W jaki sposób zakochani wybrną z tej sytuacji, musicie przekonać się sami, ale zapewniam Was, że ich droga nie będzie usłana różami.  

No ale zbyt pięknie być nie może – pora troszkę ponarzekać… Chociaż książka ma potencjał fabularny, mam wrażenie, że zabrakło talentu pisarskiego. Pewne rozwiązania rozwiązania są według mnie co najmniej kontrowersyjne. Meluha przedstawiona została jako kraj mlekiem i miodem płynący, który jest niezwykle rozwinięty technologicznie, ale powóz konny z automatycznym alarmem? Ataki terrorystyczne? Prysznice i kanalizacja? Tlen, antyoksydanty i teoria rozszczepienia światła? No cóż, według mnie to wszystkie nie bardzo pasuje do starożytnych Indii, nawet w książce fantastycznej. Autor chciał chyba pokazać, j a k  b a r d z o  zaawansowana jest Meluha, ale chyba mu niestety nie wyszło. A szkoda, wielka szkoda…

Podsumowując, „Nieśmiertelni z Meluhy” to dobry pomysł, tylko nie do końca dobrze wykonany. Niemniej polecam Wam tę książkę, bo czyta się ją przyjemnie, jeśli pewne sformułowania potraktujemy jako żart. To pierwszy tom całkiem obiecującej trylogii. Czekam na kolejne tomy, żeby dowiedzieć się, co było dalej. A Wy, jeśli macie ochotę, możecie chwytać powieść i czytać, albo… posłuchać mojej recenzji w wersji vlogowej TUTAJ. :)





Za udostepnienie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

Do następnego razu, J. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz