Witajcie
Moi Drodzy!
Wiecie,
co jest najgorsze w życiu książkoholika? Zawieść się na książce,
od której oczekiwało się bardzo dużo. Gdy magazyn „POCISK” zaproponował mi zrecenzowanie
pierwszej powieści w nowej serii kryminałów, bardzo się ucieszyłem – magazyn
lubię i regularnie go czytam. Dla mnie „POCISK” to już marka –
świetne, dobrze opracowane artykuły i wywiady, interesujące wiadomości z zakresu kryminalistyki,
mroczne, intrygujące opowiadania kryminalne pisane przez najlepszych
polskich autorów kryminałów. Dlatego z radością spoglądałem w stronę
„Bezsenności” Moniki Siudy, pewien, że co jak co, ale „POCISK” nie
podpisałby się pod żadnym książkowym „bublem”. A potem zacząłem czytać… i to
był, niestety, błąd, bo wolałbym pozostać w błogiej nieświadomości…
Lidia,
bogata właścicielka antykwariatu, cierpi na bezsenność – co
noc męczy ją koszmar, od którego nie może się uwolnić. Jej poznana przez Internet
przyjaciółka umawia Lidię na wizytę u terapeuty, z nadzieją,
że to pomoże rozwiązać problem. Tymczasem na ulicy zaczepia kobietę
obcy mężczyzna, twierdząc, że jest jej bratem. Niestety nie ma szansy
wyjaśnić, o co dokładnie mu chodzi, bo zostaje zastrzelony… Z tym
wątkiem splata się także historia dwóch policjantów, którzy zafascynowani starymi sprawami kryminalnymi zaczynają
szperać w policyjnym archiwum. To, co tam odnajdą, zmieni nie tylko
ich życie… Brzmi ciekawie? Niestety, na tym się kończy.
Nawet
nie wiem, od czego zacząć. Może od bardzo słabego języka, bo on pierwszy rzuca się
w oczy. Koszmarnie drętwe dialogi. Mnóstwo niezręczności, błędów stylistycznych,
składniowych i każdych innych. Jeśli mam być zupełnie szczery, to ta książka właściwie
nadaje się do przepisania przez kogoś, kto sprawnie posługuje się (literackim!)
językiem polskim. Ja wiem, że nie jest to rola redaktora i korektora,
bo oni mają wspomóc autora i wygładzić przesłany przez niego
tekst, ewentualnie służyć radą, a nie przepisywać książkę, ale ten tekst
redakcji chyba nie widział. Błędy ortograficzne i literówki (w ilości znacznie
przekraczającej dozwoloną), braki myślników dialogowych… jednym
słowem tragedia. Chwilami zapis wręcz utrudnia czytanie, a to
już jest niedopuszczalne. W dziesiątkach książek które czytam, prawie nie spotykam
już czegoś takiego – a jednak jeszcze się zdarza, jak widać.
Autorka zdaje
się nie mieć kompletnie wyczucia językowego i literackiego, sceny
buduje jak w opowiadaniu do szkolnej gazetki, do znudzenia powtarza w kółko
te same zdania (oszczędzę Wam przykładów, bo nie chcę być okrutny, a poza tym…
nawet nie wiedziałbym, na co się zdecydować), a sytuacjom opisanych na kartach
powieści daleko do realizmu. Z niedowierzaniem sprawdziłem, że „Bezsenność”
jest piątą książką Moniki Siudy – mam nadzieję, że to jednorazowa wpadka,
bo jeśli nie, zastanawiam się, kto i dlaczego wydał poprzednie? I wiecie
co wam powiem? To przykre, bo mamy w Polsce tak wspaniałych pisarzy
kryminałów. Sami wiecie i byliście świadkami tego, jak musiałem
odszczekać wszystko, co mówiłem o polskich autorach. I nie chodzi mi tylko
o tych już bardzo znanych, nawet na świecie – Krajewskim, Bondzie,
Miłoszewskim czy Mrozie. Mamy naprawdę rewelacyjnych debiutantów, na przykład
Roberta Małeckiego („Najgorsze dopiero nadejdzie”) czy Małgorzatę Łatkę
(„Kamfora”), żeby daleko nie szukać, i wielu innych uznanych twórców:
Joannę Jodełkę, Joannę Opiat-Bojarską, Marcina Wrońskiego, Katarzynę
Puzyńską. Skąd decyzja, żeby wydać „Bezsenność”? Nie rozumiem.
W końcu coś,
co bardzo mnie, jako człowieka związanego z psychologią, zabolało:
wątek psychologiczny właśnie, który zawiera karygodne błędy i przekłamania.
Jestem niemal w stu procentach pewien, że żaden specjalista nie
konsultował tego tekstu. Jeżeli Autorka rzeczywiście, jak zostało zapisane
na skrzydełku, choć odrobinę interesuje się psychologią, powinna wiedzieć,
że żaden szanujący się psychoterapeuta (a zwłaszcza „jeden z najlepszych
na uczelni”), n i g d y nie zachowywałby się tak jak Waldemar Kurak. W ostatniej
chwili odwołuje wizyty z pacjentami, żeby spotkać się z Lidią
(nie, nie dzieje się nic, co wymaga nagłej interwencji), pozwala jej
przyjaciółce uczestniczyć, i to aktywnie, w seansach i całym
procesie „leczenia” (celowo biorę ten wyraz w cudzysłów, bo w tym
przypadku trudno mówić o prawdziwym leczeniu), zachowuje się skrajnie
niezgodnie z kodeksem etycznym psychologa, a już ten pastisz seansu hipnozy,
który proponuje Lidii, mimo że, jak sam jej przyznaje (sic!) nie ma odpowiedniej wiedzy, woła o pomstę do nieba.
Jak ludzie mają ufać psychologom, jeżeli ci wciąż w ten sposób
są przedstawiani w literaturze? Nie wierzcie w zapisane w „Bezsenności”
bzdury i pamiętajcie, że psycholog oferuje realną pomoc, a wizyta u niego
to nie zabawa, jak mogłoby się wydawać po lekturze tej książki.
Myślę,
że tyle wystarczy... Jest mi przykro, jestem rozżalony i zły, bo sami dobrze
wiecie, że zawsze staram się w książce znaleźć dobre strony. Niestety w tym
przypadku to się nie udało. W miarę interesujący pomysł zginął
zgnieciony wykonaniem i brakiem warsztatu. Byłbym skrajnie niewiarygodny,
gdybym polecał Wam tę… tę książkę. „Bezsenność” niestety jest dowodem, że chyba jednak
nie warto wydawać książek wszystkim, którzy uważają, że mogą coś napisać –
dziś, gdy mamy dostęp do tak wielu powieści, kluczem do sukcesu jest
dobra selekcja i rzetelne opracowanie. W obliczu zalewu rewelacyjnych
powieści kryminalnych niestety nie warto nawet patrzeć w stronę „Bezsenności”
– poczytajcie kryminały, którymi Polska już teraz słynie, ale te
dobre, które dostarczą mocnych wrażeń, mnóstwa emocji, świetnych historii…
I tak jak, jeszcze raz to podkreślę, magazyn „POCISK” bardzo lubię, i na pewno
nie przestanę go czytać, tak jeżeli w serii „Literatura z POCISKIEM”
będą pojawiać się takie powieści jak „Bezsenność”, to szkoda mi tracić
na nie czas. Za dużo jest dobrych książek na rynku. :)
Mimo
wszystko dziękuje „POCISKOWI” za egzemplarz do recenzji, a Wam za czas
poświęcony na czytanie tej notki.
Do
usłyszenia już niebawem!
Bardzo interesująca recenzja, cieszę się że opiniujesz również w formie pisanej, bo czyta się to naprawdę niesamowicie przyjemnie. :) Szkoda tylko, że książka słaba, ale przynajmniej wiadomo czego się wystrzegać. Poza tym, jak sam zauważasz, mamy na rynku tylu wspaniałych i z pewnością godnych polecenia autorów, że na pewno jeżeli chodzi o kryminał, mamy w czym wybierać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
pokulturzony.blogspot.com
"Pocisk" zaczęłam czytać stosunkowo niedawno, tam znalazłam ten tytuł i fabuła mnie zainteresowała, ajć i kupiłam już tą książkę, chyba prędko do niej nie zajrzę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie słucham tej ksiązki( na szczęście nie czytam ;)) i zaczęłam szukać na necie recenzji bo wydawało mi się, że może mi się coś wydaje ;) Dzięki Bogu nie wydawało mi się, że to jakaś szmira nędznie napisana. Dialogi drętwe. Normalni ludzie tak nie rozmawiają (dialogi "przyjaciółek" "gliniarzy, itd) Te dziwaczne opisy, to łopatologiczne tłumaczenie wszystkiego, "wyszukane" opisy przyrody, otoczenia, z rzeczy bez znaczenia robienie wielkiego halo. Ten opis jak jeden gliniarz drugiemu opowiada jak znalazł to archiwum , jak to klucze przekręcał i światło zapalał...jeżu... i ten pierwszy nie wiedział czy chce zeby ten drugi mu to opowiadał i musiał sie cały dzien zastanawiać....litosci...Podpisuję się pod każdym Pana słowem. Mróz jest całkiem niezły a na takich "pisarzy" szkoda papieru.
OdpowiedzUsuń