Witam
Was, jak zwykle, w piątkowe popołudnie, czas na kolejną blogową
recenzję. Na moim blogu, jak wiecie przeplatają się wszystkie gatunki literackie.
Tym razem znów mam dla Was coś kryminalnego i coś
nietypowego, innego, niż zwykle. Niestety nie jestem całkowicie tą lekturą
usatysfakcjonowany i ciągle nie do końca wiem, co o niej
myśleć, dlatego przejdę może do rzeczy, a Wy oceńcie sami, czy
książka Was zainteresowała, czy też nie. Przed Wami „Mama kłamie”
francuskiego pisarza Michela Bussiego.
Vasile
Dragonman, psycholog dziecięcy, w jednym z przedszkoli, gdzie
pracuje, trafia na interesującą zagadkę. Malone, mały chłopiec, z którym
pracuje Vasile, opowiada, że jego rodzice tak naprawdę nie są jego rodzicami,
że miał kiedyś inną mamę i innego tatę. Przywołuje różne szczegóły ze
swojego poprzedniego życia, choć nic nie wskazuje na to, żeby
mógł mówić prawdę. Skąd więc wzięły się u niego te wspomnienia? Jakim
cudem tak małe dziecko potrafi przypomnieć sobie fakty sprzed wielu miesięcy?
No i jak długo jeszcze będzie potrafił je odtworzyć – wszak
pamięć dziecka jest ulotna… Vasile rozpoczyna wyścig z czasem i wraz z Marianne
Augresse, komendantką policji, stara się rozwikłać tajemnicę chłopca, bo gdzieś
w głębi serca, wbrew rozsądkowi i faktom, zaczyna mu wierzyć…
Przede
wszystkim bardzo podoba mi się pomysł Bussiego – oparcie
fabuły na wspomnieniach dziecka, dziwna przytulanka, z którą
Malone nigdy się nie rozstaje, a która staje się symbolem całego zła (naprawdę
rewelacyjny zabieg!), zastanawiające zachowanie jego ojca i tajemnice
matki – to wszystko sprawia, że od samego początku historia jest
intrygująca. Równolegle Marianne Augresse prowadzi śledztwo w sprawie
brutalnego napadu i usiłuje złapać jednego z bandytów,
który stale wymyka jej się z rąk. Ten wątek również trzyma w napięciu,
może nawet bardziej, niż ten wiodący, z Malonem. Jak można się
domyślać, w pewnym momencie oba wątki splotą się i doprowadzą
do emocjonującego finału. I wszystko byłoby w porządku,
gdyby nie…
…wykonanie.
Moim zdaniem ciekawy pomysł w przypadku tej powieści ugiął się,
niestety, pod niezbyt dobrym warsztatem pisarskim Autora. Gdy zerknąłem na różne
recenzje i portale książkowe, zobaczyłem, że „Mama kłamie” dostaje
całkowicie rozbieżne oceny. Niektórzy twierdzą, że to wybitna książka,
i dają jej 8, czasem nawet 9 na 10 gwiazdek, inni z kolei są
zupełnie zawiedzeni. Ja stoję gdzieś pośrodku stawki, a to chyba najgorsza pozycja,
bo nie do końca wiem, co myśleć. Pomysł Bussiego był
taki, żeby przedstawić historię możliwie jak najbardziej z perspektywy
dziecka, stąd dopasowany do takiej koncepcji język, nazwiska bohaterów („Augresse”,
„Dragonman”, „Lechevalier”) i historyjki opowiadane chłopcu przez pluszowego misia,
które przeplatają główny wątek fabularny. Niestety wszystko to jest
mało wyrafinowane i dość niezdarne, efektem czego nie czułem się
„wciągnięty” w historię, chwilami wręcz mnie trochę nudziła. A szkoda.
Plusem z pewnością
są wątki psychologiczne, bo wiecie, że to dla mnie zawsze
interesujące. Autor przez wypowiedzi Dragonmana przybliża nam
psychikę małego dziecka, tajemnice rozwoju ludzkiej pamięci i dość
zgrabnie wykorzystuje to w powieści, a w połączeniu z rozwiązaniami fabularnymi tworzy
zgrabną i zwartą całość. Do zarzutów o przewidywalność
powieści nie odniosę się tutaj, bo ja rozwiązania się nie
domyśliłem – a przynajmniej do pewnego momentu. Jeśli chcecie,
musicie sami przekonać się, jak będzie w Waszym przypadku!
Podsumowując,
„Mama kłamie” na pewno nie jest jednym z najlepszych
kryminałów, jakie czytałem i nie do końca trafił w moje
gusta – pewnie nie wrócę już do książek Bussiego. Myślę, że gdyby
Autor jeszcze trochę popracował nad tekstem, mogłaby wyjść z tego jeszcze
lepsza powieść. Ja mam z francuskimi pisarzami kryminałów bardzo dobre
doświadczenia (wiecie jak uwielbiam Bernarda Miniera i jego thrillery!),
więc mimo wszystko cieszę się, że mogłem skonfrontować się z prozą
Bussiego. Gdybyście zastanawiali się, po którego z tych
pisarzy sięgnąć, ja niezmiennie polecać będę Miniera, ale patrząc na to,
ile pozytywnych recenzji zbiera „Mama kłamie”, może powinniście
spróbować sami…? Poczytajcie inne opinie, zastanówcie się, czy to coś dla Was,
a jeśli przeczytacie, koniecznie dajcie znać, jak Wam się podobało, bo chętnie
wysłucham Waszego zdania.
Za możliwość
przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu ŚwiatKsiążki.
Do usłyszenia niebawem!
Kurczę, pomysł wydaje się naprawdę intrygujący, ale mam ten problem, że jeśli książka jest źle pisana, to nie potrafię wyjrzeć ponad to i docenić fabuły. Z miejsca się zniechęcam.
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam w swojej biblioteczce, ale jakoś mi z nią nie po drodze. Jak widać słusznie.
OdpowiedzUsuńkocieczytanie.blogspot.com
Ta książka wpadła mi w ręce zupełnym przypadkiem, właśnie ją skończyłam, świetnie się bawiłam czytając, trzymała mnie w napięciu przez całe czas, polecam 😊
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń