Witajcie
w kolejnej recenzji! Choć lato w pełni, pogoda za oknem
piękna i czas zdecydowanie urlopowy, książka, o której dzisiaj
chcę Wam opowiedzieć, zdecydowanie nie należy do optymistycznych. Wręcz przeciwnie
– jest trudna, smutna i przygnębiająca, i zdaję sobie sprawę, że
to nie czas na takie lektury, chociaż z drugiej strony
zastanawiam się, czy na takie lektury
k i e d y k o l w i e k jest czas. Tak czy owak jednak, chciałbym
przekonać Was, że warto sięgnąć po „Rzekę podziemną” Tomasza Jastruna,
którą niedawno zdecydowało się wznowić Wydawnictwo Czarna Owca –
choć nie jest to książka bez wad, o czym zaraz opowiem.
Zapraszam na recenzję.
Główny
bohater to mężczyzna w średnim wieku, który niejedno już
przeżył – pamięta czasy komunizmu w Polsce, reformy „Solidarności”
i powolną wędrówkę naszego kraju ku lepszemu (która,
według niego, wciąż trwa). Ma żonę, która jakby nie była jego żoną,
bo widują się rzadko i porozumienie, które kiedyś ich łączyło,
gdzieś wyparowało, a także dwoje dzieci, każde z innego związku.
Stara się opiekować chorą na depresję matką, której choroba z upływem
lat podpowiada coraz dziwniejsze i coraz bardziej niezrozumiałe
pomysły. Bohater ma liczne kochanki i wplątuje się w romanse,
które mają pomóc mu w walce z kryzysem wieku średniego. A na dodatek,
a może przede wszystkim, ma depresję, która powoli, krok po kroku,
opanowuje wszystkie sfery jego życia. Tomasz Jastrun pokazuje nam
właśnie tę drogę, zaprasza, byśmy obejrzeli niczym na filmie upadek
człowieka uginającego się pod brzemieniem choroby, który poszukuje
pomocy wszędzie – u lekarzy, psychiatrów, wróżbitów, energoterapuetów. I pokazuje
ten proces naprawdę przejmująco.
Przede
wszystkim muszę zwrócić uwagę na to, że w książce z pewnością
pojawiają się liczne wątki autobiograficzne, a główny bohater jest po części alter
ego autora – zarówno pod względem przeszłości, ponieważ obaj
działali w podziemiu w czasach komunistycznych, pamiętają
czasy „drugiego obiegu”, jak i pod względem choroby. Jak przeczytałem,
autor również od lat zmaga się z depresją. I moim zdaniem największą
zaletą „Rzeki podziemnej” jest właśnie niezwykle wierny opis objawów choroby,
odczuć człowieka opętanego depresją i prób wyrwania się z jej
uścisku. Te opisy, myśli bohatera, zwłaszcza zapisane w przedostatnim
rozdziale nazwanym „Zapiski z dna”, są bardzo poruszające,
chwytają za serce i dają świetny obraz tego, co dzieje się w umyśle
chorego. I chociaż ja, całe szczęście, nie znam tych objawów, podpytałem
kogoś, kto je zna i potwierdził, że rzeczywiście tak mogło to wyglądać
– tym bardziej brawa dla Autora, bo wyobrażam sobie jak ciężko było napisać
tak osobisty tekst, tym bardziej, że, jak widać, nietrudno powiązać
głównego bohatera z pisarzem.
Nie
byłbym też sobą, gdybym nie wspomniał o języku – Tomasz Jastrun
jest znanym polskim poetą i pisarzem, a ja wcześniej nie
czytałem jego tekstów. Dowiedziałem się jednak, że mogę się tu spodziewać
jedynie dobrego – i tak rzeczywiście było. „Rzeka podziemna”
napisana jest naprawdę przepięknym, poetyckim językiem – powiedziałbym wręcz,
że momentami balansuje na granicy tekstu poetyckiego i prozy.
Żeby ukazać wizje i stan psychicznego człowieka chorego na depresję,
Jastrun używa bardzo wielu metafor, ale nic na siłę –
wszystkie jego porównania są rzeczywiście obrazowe i pomagają
nam, czytelnikom niezaznajomionym z chorobą, choć troszkę poczuć to, co czuł
bohater.
Dlaczego jednak
we wstępie do recenzji napisałem, że książka nie jest idealna? No cóż,
oczywiście niektórzy się ze mną nie zgodzą, bo jak zwykle, co dla jednego jest
wadą, dla innego będzie zaletą, ale muszę o tym wspomnieć.
Główny bohater radzi sobie z chorobą i kryzysem stosując swoją „prywatną
terapię” seksem. Chyba mógłbym nawet poczuć się usprawiedliwiony, gdybym po tym,
co przeczytałem, nazwał go seksoholikiem. Autor postanowił opisać nam
– z szczegółami – wiele z tych stosunków, efektem czego miejscami „Rzeka podziemna”
staje się kroniką miłosnych podbojów mężczyzny, który młodość ma już,
niestety, dawno za sobą. Choć zazwyczaj tego nie robię przed
napisaniem własnej opinii, przejrzałem pobieżnie kilka recenzji innych
blogerów i zauważyłem, że generalnie krytykowali te opisy.
Przyznaję, że momentami tekst ociera się o śmieszność, ale moim
zdaniem aż tak źle nie było – w kontekście całej książki dostrzegam
sens tych fragmentów i przymykam na nie oko – niemniej wspomnieć
o tym musiałem.
Podsumowując,
„Rzeka podziemna” Tomasza Jastruna to jedno z jego ważniejszych
dzieł, które ukazuje upadek człowieka chorego na depresję. Ale
myślę sobie, że to dzieło ważne nie tylko dla tych, którzy
cierpią podobnie jak główny bohater tej powieści, ponieważ, jak słusznie zauważa Jastrun
i jak alarmują w ostatnich latach naukowcy, depresja staje się
niemalże epidemią. W świecie, w którym żyjemy w ciągłym stresie,
napięciu, strachu, bardzo łatwo jest dać się wypchnąć z nurtu i popłynąć
naszą własną rzeką podziemną. I dlatego właśnie, moim zdaniem, warto sięgnąć
po tę powieść.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Wydawnictwu Czarna Owca.
Do usłyszenia niebawem!
Utwór wartościowy i o poważnym charakterze. Myślę, że potrzebny w czasach, kiedy rynek zalewają tandetne propozycje książkowe.
OdpowiedzUsuń