Witajcie,
moi Drodzy! Wydaje mi się, że w końcu się pozbierałem,
przemyślałem książkę, o której dziś chcę Wam opowiedzieć, i mogę ją
zrecenzować, choć nie będzie prosto, bo o literaturze łagrowej nigdy
nie pisze się prosto. „Klasztor” Zachara Prilepina to w Rosji wielkie
wydarzenie i naprawdę epicka opowieść, stawiana pomiędzy
Dostojewskim i Mannem. Jak łatwo się zorientować, i ja uważam,
że to naprawdę coś wielkiego – a dlaczego, postaram się Wam zaraz wytłumaczyć.
Ale najpierw co nieco o fabule.
Tytułowy
klasztor to średniowieczny monastyr położony na Wyspach Sołowieckich w Rosji,
który na początku XX wieku stał się jednym z pierwszych
sowieckich łagrów – obozów pracy. Tam właśnie zostaje zesłany skazany
za zabicie ojca Artiom Goriainow, główny bohater powieści.
Przydzielony do jednej z rot, wraz z innymi więźniami zostaje
zmuszony do katorżniczej pracy w surowych warunkach panujących w północnej
Rosji. Tak pewnie doczekałby końca swojego wyroku – o ile w ogóle
by go doczekał – gdyby jego droga i droga Galiny,
kochanki kierownika obozu, nie skrzyżowały się. Poznanie Gali stawia obozowe
życie Artioma na głowie, ale jak zakończy się jego – i jej
– historia, musicie przekonać się sięgając po „Klasztor”.
Przyznam,
że ciężko jest zachwalać czy recenzować książki należące do nurty
literatury obozowej – z dwóch powodów. Po pierwsze trudno mówić,
że takie książki „świetnie się czyta”, bo to raczej lektury,
które mogą nas nieźle przewałkować, a po drugie Ci, którzy literaturę
obozową lubią, nie potrzebują zachęty, a ci, dla których jest za ciężka,
prawdopodobnie i tak się nie przemogą. Niemniej moim zadaniem jest Wam
opowiedzieć o „Klasztorze” i ja to zrobię, bo dla mnie
to b y ł a rewelacyjna lektura, a już na pewno taka,
która na długo zostanie mi w głowie i w sercu.
Zacznę
od tego, co, pozornie przynajmniej najłatwiejsze – losy Artioma posłużyły
autorowi do opisania trudów życia codziennego w obozie,
który stał się pierwszym etapem w procesie tworzenia GUŁagu.
Katorżnicza praca, potworne warunki bytowania, minimalne racje
żywnościowe, tortury i bestialskie traktowanie ze strony strażników –
z tym wszystkim na dzień musieli mierzyć się więźniowie.
Bohaterowie tej książki żyją z dnia na dzień, ich
przeszłość daje o sobie znać w każdej chwili obozowego życia,
i jedynie nieliczni mają odwagę myśleć o przyszłości. Klasztor to miejsce,
gdzie jedno nierozważnie wypowiedziane słowo, mina, gest może zakończyć
się śmiercią. Z drugiej strony łagier to miejsce silnie
zhierarchizowane – na szczycie hierarchii stoi oczywiście
kierownictwo obozu, ale i wśród więźniów nie wszyscy są sobie
równi. Niektórzy cieszą się większym zaufaniem strażników – niektórzy
przywileje „wypracowują” sobie donosicielstwem, jeszcze inni przekupstwem.
W tym świecie panują twarde reguły, które szybko trzeba poznać,
jeśli chce się tam przeżyć.
Jednak
sylwetki więźniów to moim zdaniem w ogóle najciekawszy
temat tej powieści. W czasie trwania akcji powieści Artiom nawiązuje
liczne kontakty z ludźmi w obozie, dzięki czemu i my,
czytelnicy, możemy poznać ich historie – kim byli, po której stronie
rewolucji stali, za co trafili do łagru. Przez klasztor
przewija się cały panteon bohaterów, zesłańców, morderców, drobnych przestępców,
przeciwników rewolucji, więźniów politycznych. Ich życiorysy są
niezwykle ciekawe, zwłaszcza że większość z nich, jak dowiadujemy się
z posłowia, opartych zostało na historiach prawdziwych ludzi –
podobnie zresztą jak postacie Artioma, którego pierwowzorem był pradziadek
autora, czy Galiny, której prawdziwy dziennik autor załączył jako suplement.
W tym świecie surowych Wysp Sołowieckich, cała ta przypadkowa zbieranina ludzi różnego pochodzenia,
różnych wiar, różnych poglądów politycznych i o różny wykształceniu musi nauczyć
się ze sobą współżyć. „Klasztor” to między innymi powieść o tym,
gdzie w tak skrajnej sytuacji znajdują się granice prywatności i jak
daleko można się posunąć w nawiązywaniu relacji z innymi osadzonymi –
i strażnikami…
No właśnie,
bo poza wątkiem czysto „obozowym”, siłą rzeczy nieco analogicznym
do tych z innych książek o podobnej tematyce (ale wciąż wartym
przeczytania!), w „Klasztorze” znajdziemy również bardzo rozbudowany
wątek romansowy. Nie będzie po opisie fabuły dla nikogo niespodzianką
ani spoilerem gdy powiem, że między Artiomem a Galą rodzi się
niezwykła więź, więź, która nie miała prawa zaistnieć. Nie
dość, że Galina jest kochanką Eichmanisa, kierownika obozu, a Artiom
to morderca, to jeszcze ona sama piastuje w obozie
wysokie stanowisko, a on jest więźniem! Głębsza relacja między
nimi oboje może doprowadzić do zguby, a mimo to trudno jest
walczyć z uczuciami. „Klasztor” to w dużej mierze powieść
psychologiczna – nie tylko dlatego, że ukazuje moc woli przeżycia w obozie,
ale również dlatego, że w przepiękny sposób portretuje uczucie rodzące się
w skrajnej biedzie i przeciwko wszelkim przeciwnościom losu. Czy
to uczucie będzie w stanie przetrwać i ile bohaterowie dla niego poświęcą,
musicie przeczytać sami, ja powiem jedynie, że warto.
Jeżeli jeszcze
nie dość Was zachęciłem, zapraszam do filmu, TUTAJ, w którym nie tylko opowiadam
o książce, ale i pokazuję, jak przepięknie została wydana –
a wiadomo, że dla każdego książkoholika to wielki atut.
„Klasztor” na pewno będzie ozdobą Waszej biblioteczki, więc jeśli zwracacie
na to uwagę – nie zawiedziecie się.
Do usłyszenia wkrótce!
Stanowczo za dużo wydaje się książek, które bardzo chciałabym przeczytać. :( Dawno nie miałam do czynienia z literaturą obozową. I jeszcze to naprawdę piękne wydanie. Ta okładka jest doskonała.
OdpowiedzUsuń