Witajcie,
Moi Drodzy, w kolejnej recenzji na blogu. Dziś,
przedpremierowo, mam dla Was kilka słów o powieści, w której
wielka miłość ściera się z okrucieństwem wojny, a przepiękne
pejzaże hiszpańskiej wsi przeplatają się z obrazami Paryża pod
nazistowską okupacją. Walka o marzenia, uczucie i wolność
sztuki, a to wszystko w pierwszej wydanej w Polsce
powieści hiszpańskiej pisarki, Amelii Noguery pt. „Malarka gwiazd”.
Zapraszam na recenzję!
Akcja powieści rozgrywa się
dwutorowo. Poznajemy Violetę, malarkę maltretowaną przez swojego chłopaka.
Gdy dowiaduje się, że jest w ciąży, ucieka od niego i zatrzymuje
się u dziadka, który postanawia wykorzystać wizytę wnuczki i zabiera ją
w podróż w swoje rodzinne strony, do Asturii. W tym
momencie cofamy się o ponad sześćdziesiąt pięć lat, by poznać jego losy
z młodości. Diego, jego ukochana Elisa, przyjaciel Martín i ich
rodziny uciekają z Hiszpanii w obawie przed komunistycznym
reżimem. Wyjeżdżają do Paryża, gdzie młodzi rozpoczynają studia.
Wygląda na to, że wszystko układa się dobrze – Elisa spełnia marzenia i zarabia malowaniem
obrazów, a Diego zostaje architektem. Spokojne życie burzy wybuch
wojny i zajęcie Paryża przez Niemców. Jak potoczą się losy dwóch
związanych ze sobą rodów, co Diego odnajdzie w rodzinnej
Villaviciosie i czy Violeta wyrwie się z toksycznego związku?
Przekonajcie się i sięgnijcie po „Malarkę gwiazd”!
Muszę
Wam powiedzieć, że jest to jedna z tych powieści, w którą z początku naprawdę
trudno się „wgryźć”. Po kilkudziesięciu stronach zacząłem się obawiać,
że to nie będzie pochlebna recenzja. Miałem wrażenie, że akcja toczy
się wolno, wspomnienia Diega są rozciągnięte, a dialogi przegadane.
Nie nudziłem się, po prostu… aż mnie korciło, żeby pewne fragmenty
poskracać. Ale im głębiej wchodziłem w fabułę, tym bardziej zacząłem dostrzegać,
że „Malarka gwiazd” po prostu ma swój rytm, i dopiero gdy
się w niego wdroży, zaczynamy płynąć razem z nurtem tej
opowieści. To proza, która pochłania czytelnika trochę jak
ruchome piaski – z biegiem czasu coraz szybciej, i niewątpliwie
jest to zasługa jej nietypowej budowy, której Autorka z pewnością
poświęciła dużo czasu i uwagi. Wątek wojennych perypetii trójki przyjaciół
we Francji i wspomnienia Diega przeplatają się i uzupełniają
wzajemnie, tak że tworzą precyzyjnie dopasowaną, wieloelementową
układankę.
Historia trójki przyjaciół,
którzy w tak młodym wieku musieli się zmierzyć z okrucieństwem
wojny, posłużyła Autorce oczywiście do tego, by przedstawić życie
ludzi i nastroje w okupowanym Paryżu. Wszechobecny strach,
śmierć czająca się za każdym rogiem i wieczny niepokój o najbliższych.
Dodatkowo Noguera przedstawia działania ruchu oporu,
zwłaszcza te, które miały zapobiec grabieży dzieł sztuki z paryskich
muzeów. Jest to bowiem jeden z ważniejszych wątków „Malarki gwiazd”
– o grabieży dzieł sztuki przez nazistów mówi się
ostatnio coraz więcej, a w tej powieści możemy poznać
cząstkę tej historii od „drugiej strony” – od strony tych, którzy te dzieła sztuki ratowali.
Dowiadujemy się, jak – z narażeniem życia – wynosili i podmieniali obrazy,
niejednokrotnie płacąc za to najwyższą cenę. Pod tym względem „Malarka gwiazd”
przywodzi mi na myśl „Szmaragdową tablicę”, powieść innej
hiszpańskiej pisarki, Carli Montero. Tym, którym podobały się powieści Montero,
z pewnością i opowieść Noguery przypadnie do gustu –
zdradzę Wam, że mnie ona przypadła do gustu nawet bardziej.
Podoba mi się
też, że Noguera nie boi się poruszać trudnego tematu, jakim jest
bez wątpienia przemoc wobec kobiet, o której też powinno się
moim zdaniem coraz więcej mówić. Życie Violety wbrew pozorom nie jest
usłane różami, bo jej ukochany, Álvaro, jest klinicznym wręcz przykładem
domowego tyrana, który oczekuje, żeby jego dziewczyna robiła dokładnie
to, na co on ma ochotę. Ale Violeta jest silną kobietą i pomysł,
by we wspomnieniach i niezwykłej historii swojej rodziny odnalazła inspirację
do zmiany swojego życia, bardzo mi się podoba. Oczywiście nie
powiem Wam, co pokaże jej Diego, ale wierzcie mi, że Noguera naprawdę
zgrabnie połączyła wszystkie pomysły w spójną fabułę, tworząc coś na kształt
nietypowej sagi rodzinnej, którą poznajemy jednocześnie od początku i od
końca – ten zabieg literacki jest według mnie niezwykle udany.
Podsumowując
– czy powieść Amelii Noguery to arcydzieło? Nie. Czy czyta się ją
przyjemnie? Czy dostarcza rozrywki w dobrym stylu? Czy jest
wartościowa i czy wyniesiecie z niej coś dla siebie? Tak,
tak i tak! „Malarka gwiazd” może nie jest książką rewolucyjną ani w formie,
ani w tematyce, ale z pewnością jest warta uwagi, a pewne
elementy i rozwiązania potrafią nieźle zaskoczyć! Więc jeżeli macie
ochotę na dobrą książkę na jesienne wieczory – bo powoli zbliża się
czas, w którym będziemy poszukiwać lektur jesiennych – to z czystym
sumieniem mogę Wam ją polecić. Książka do nabycia w księgarniach
od 31 sierpnia! :) A jeśli chcecie posłuchać, jak opowiadam o niej
w recenzji na kanale, zapraszam TUTAJ. :)
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję
Domowi Wydawniczemu Rebis.
Do usłyszenia
niebawem!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz