Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

piątek, 11 listopada 2016

"Krótka historia siedmiu zabójstw" - Marlon James [Recenzja 76.]

Witam Was znów na blogu! Po krótkiej przerwie, bo nie wszystkie książki tutaj opisuję, dzisiaj opowiem Wam o pozycji wyjątkowej, o którą wielu z Was pytało. Ja też bardzo długo czekałem, aż będę mógł ją przeczytać, i niezwykle ucieszyłem się, gdy pojawiła się w zapowiedziach Wydawnictwa Literackiego. W końcu, ponad miesiąc temu, dostałem ją do rąk, a niedawno udało mi się dokończyć czytanie. A o czym mowa? O nagrodzonej nagrodą Bookera „Krótkiej historii siedmiu zabójstw” Marlona Jamesa oczywiście! Ta książka stała się chyba jedną z najgłośniejszych premier jesieni – czy zasłużenie? Posłuchajcie sami.


W przypadku „Krótkiej historii siedmiu zabójstw” trudno mówić o konkretnej, liniowej fabule. Autor przenosi nas na Jamajkę, a punktem wyjścia dla całej opowieści jest zamach na Boba Marleya, który miał miejsce w 1976 roku. James stworzył całą plejadę bohaterów, z których każdy ma swoją historię, ale jest jednocześnie w jakiś sposób związany z Marleyem, nazywanym tutaj Śpiewakiem. Piosenkarz jest więc punktem spajającym cały szereg opowieści należących do pozornie drugoplanowych postaci tej książki. Dlaczego pozornie? O tym zaraz, najpierw muszę jeszcze wspomnieć, że akcja toczy się, z przerwami, przez następne piętnaście lat, czyli do 1991 roku, dając nam możliwość podróży przez Amerykę Północną od Kingston do Nowego Jorku wraz z bohaterami powieści.

I teraz kilka słów o bohaterach, bo są oni niewątpliwie bardzo mocną, jeśli nie najmocniejszą stroną tej opowieści. Marlon James stworzył całą plejadę niesamowicie rozbudowanych bohaterów z krwi i kości. Każdy z nich ma swoją historię do opowiedzenia, każdy ma za sobą trudną przeszłość, każdy żyje w specyficznym środowisku, mówi charakterystycznym dla siebie językiem, dramatycznie stara się związać koniec z końcem. Mogłoby się wydawać, że głównym bohaterem „Krótkiej historii siedmiu zabójstw” będzie Bob Marley, ale okazuje się, że tak naprawdę nie pojawia się on w powieści ani razu, a raczej jak cień czuwa gdzieś nad całą opowieścią, swoją osobą spajając, jak wspomniałem, historie opowiadane przez kolejnych bohaterów. Dlatego w moim odczuciu to te postaci wysuwają się na pierwszy plan, dźwigając na swoich barkach całą misternie splecioną opowieść. To za ich pomocą James przekazuje nam swoje przesłanie. To oni w końcu pozwalają nam zobaczyć Jamajkę taką, jaką ona naprawdę jest. A jaka jest?

Jest mroczna. Bardzo mroczna. Pełna konfliktów, podziałów i nieszczęścia. Rozbrzmiewa w niej reggae i czuć słodkawy dym skrętów z marihuany. „Krótka historia siedmiu zabójstw” odsłania przed nami zaułki slumsów, dzielnic opanowanych przez gangi, które prowadzą ciągłe, brutalne i krwawe wojny. James pokazuje nam kulisy mafijnych porachunków, operacji służb wywiadowczych, polityczne przepychanki. To nie jest przyjazny świat, o którym czyta się łatwo: przygotujcie się na brud, narkotyki, seks, krew (dużo krwi!), przekleństwa (bardzo dużo przekleństw!) i tortury, na morderstwa, rzezie, gwałty i co tam jeszcze możecie sobie najgorszego wyobrazić. James nie oszczędza nikogo i niczego, to opowieść szczera do bólu, odzierająca świat z jakiegokolwiek piękna. To nie jest lektura dla grzecznych dzieci, to proza ciężka i trudna. Ale za to jaka satysfakcjonująca!

Przed podsumowaniem jeszcze jeden akapit, który po prostu musi się tutaj znaleźć, a mianowicie hołd dla Tłumacza. Robert Sudół wykonał po prostu zapierającą dech w piersiach pracę tłumacząc „Krotką historię siedmiu zabójstw”. Ktoś, kto nie czytał tej powieści, nie będzie potrafił nawet sobie wyobrazić, jak trudny jest język tej powieści. Ponieważ historię opowiada wielu bohaterów, każdy mówi w sposób charakterystyczny dla siebie, a Tłumacz to oddał. Wielu bohaterów jest niewykształconych, bo pochodzi ze slumsów, więc tekst najeżony jest celowo przez autora popełnionymi błędami ortograficznymi – Tłumacz podołał i temu. Nie raz, nie dwa Marlon James pozwala nam „popłynąć” razem z bohaterami, którzy po marihuanie, kokainie lub heroinie snują narkotykowe wizje zapisane za pomocą strumienia świadomości, z którym również, po mistrzowsku, moim zdaniem, poradził sobie Sudół. W końcu, wierzcie mi, bądź nie, ta książka nie bez powodu reklamowana jest jako historia napisana w rytmie reggae – ten tekst  n a p r a w d ę  został stworzony tak, że słuchając muzyki możemy dać się ponieść jego rytmowi. I to także udało się Tłumaczowi zachować i składam głęboki ukłon w jego stronę – wielkie brawa!

No dobrze, są peany, ale czy znalazłem jakieś wady w tej powieści? Owszem, jedną, zasadniczą – która, jak to zwykle z wadami bywa, dla kogoś może być zaletą. Otóż moim zdaniem ta historia nie jest opowieścią uniwersalną i przez to na pewno będą osoby, którym trudno będzie się w niej odnaleźć. My, pochodzący z innego kraju i kręgu kulturowego niż autor, nie do końca zrozumiemy i poczujemy konflikty opisane przez niego w powieści. „Krótka historia siedmiu zabójstw” to wielki epos o Jamajce i Jamajczykach, bardzo głęboko osadzony i zakorzeniony w tamtejszej kulturze, życiu, polityce, realiach. My możemy czytać ją, żeby ujrzeć ojczyznę autora jego oczami, żeby poczuć ten niesamowity klimat panujący na kartach książki, by zachwycać się wspaniałą konstrukcją i językiem, który do takiej perfekcji doprowadził tłumacz, ale raczej nie zobaczymy na kartach tej powieści siebie. Dla mnie przeczytanie „Krótkiej historii…” było ogromną satysfakcją, bo to lektura niezwykle wymagająca, to z pewnością jedna z najbardziej wymagających książek, jakie czytałem, a rytm tej powieści sprawił, że dobrze się bawiłem. Nie przerażają mnie też brudne historie, które odzierają świat z jego jasnej strony, bo uważam, że ten świat taki właśnie jest – ale jeżeli kogoś stylistyka tego typu odrzuca, niech w ogóle się za tę książkę nie zabiera. To lektura dla bardzo wymagających i przygotowanych na to, co przeczytają, czytelników.

To już trzeci „Booker” z rzędu, który wydało dla polskich czytelników Wydawnictwo Literackie, i kolejna świetna książka w dorobku tego wydawnictwa. Moim zdaniem warto po nią sięgnąć i dać się porwać opowieści w rytmie reggae z niecierpliwością oczekując, aż wydawnictwo opublikuje książkę nagrodzoną Bookerem w tym roku – bo mam nadzieję, że tak się stanie! A jeśli chcecie jeszcze trochę posłuchać o Marlonie Jamesie i jego wcale-nie-takiej-krótkiej „Krótkiej historii siedmiu zabójstw”, zapraszam na FILM na kanale.





Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.


Do usłyszenia niebawem! 

2 komentarze:

  1. Bardzo intrygujący wpis i świetny blog! Podziwiam przede wszystkim za rozbudowane posty. :) Pozdrawiam! Zapraszam na początkującego książkowego bloga https://faanbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo intrygujący wpis i świetny blog! Podziwiam przede wszystkim za rozbudowane posty. :) Pozdrawiam! Zapraszam na początkującego książkowego bloga https://faanbook.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń