Dzień
dobry, Moi Drodzy! Wiedziałem, że pierwsza recenzja w nowym
roku musi być szczególna, dlatego chcę Wam dzisiaj opowiedzieć o książce,
którą objąłem w grudniu swoim patronatem medialnym. I musze
przyznać, że bardzo się z tego cieszę, bo „Młyn do mumii”
Petra Stančíka okazał się jedną z najlepszych, a na pewno najbardziej
nietypowych powieści, jakie miałem okazję przeczytać w tym roku. Zapraszam
Was zatem na wycieczkę do dziewiętnastowiecznej Pragi…
Mamy
przełom roku 1865 i 1866. Główny bohater, komisarz Durman, wraca do domu po Sylwestrowej
zabawie, gdy nieoczekiwanie nadeptuje na… trupa. Ktoś w bestialski sposób
zamordował praskiego listonosza, zamurowując go w chodniku żydowskiej
dzielnicy. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy pojawiają się kolejne
ofiary, na listonoszy pada blady strach, a morderca wydaje
się nieuchwytny. Poszukiwania zaprowadzą komisarza w podejrzane
zaułki Pragi, do luksusowych paryskich restauracji i na dwór
meksykańskiego cesarza. Co tam odnajdzie? Kim jest tajemniczy zabójca i co stara się
przekazać tropiącemu go komisarzowi? Przekonajcie się, sięgając po „Młyn
do mumii”.
Powieść
reklamowana jest jako „mistyczny porno-gastro thriller z XIX-wiecznej
Pragi”, a ja myślę, że najlepszą rekomendacją dla niej będzie,
jeśli udowodnię Wam, że to hasło nie jest ani trochę
przesadzone! Zacznijmy od końca – XIX-wieczna Praga. Wiemy, że Praga to idealne
miejsce akcji dla powieści – malownicze, kolorowe, intrygujące, a jednocześnie
nie bardzo popularne poza literaturą czeską. Dzięki Stančíkowi mamy
możliwość poznania tego miasta sprzed 150 lat, i wydaje mi się
ono miejscem jeszcze ciekawszym, niż współczesna Praga. Autor daje
nam możliwość przejścia się praskimi uliczkami, odwiedzenia urzędów,
mieszczańskich mieszkań, tawern, restauracji i domów publicznych.
Te ostatnie miejsca składają się właśnie na określenie
„porno-gastro”…
Jeśli chodzi o jedzenie,
w „Młynie do mumii” mamy szanse poznać szeroką gamę tradycyjnych,
czeskich potraw, po prostu całe czeskie menu – nie
uwierzylibyście, co oni potrafili jeść! Jedzenie odgrywa w tej
powieści niezwykle ważna rolę, bo Czesi jeść lubią i lubią
pić – przy dobrym alkoholu świetnie się myśli, dlatego komisarz często korzysta z dobrodziejstw działania przeróżnych
trunków. Podobnie jak z usług prostytutek – scen erotycznych jest w tej
powieści naprawdę dużo, bo Durman, chociaż ma swoją ukochaną,
nie umie powstrzymać się przed odwiedzaniem domów publicznych. Co więcej,
lubi eksperymenty, więc Ci, którzy bez zażenowania czytują podobne
opisy, powinni być usatysfakcjonowani. Pozostali… cóż, będziecie musieli ocenić
to sami, ale moim zdaniem Autor nie przesadza z erotyką, a wszystko,
co opisuje, idealnie wpisuje się w klimat tej powieści i dodaje
pikanterii do i tak już świetnej atmosfery. Zdecydowanie warto!
I w końcu „mistyczny”,
jak thriller może być „mistyczny”, zapytacie? No cóż, śledztwo komisarza Durmana nie
przebiega w zwyczajny sposób. Napotka on na swojej drodze
duchy, starożytnych władców, którzy nie są wcale tak martwi, jak by się z pozoru zdawało,
a w dodatku sam morderca zdaje się być trochę… nie z tego świata.
Przed Durmanem trudne zadanie, bo będzie musiał nie tylko wykazać się
nie lada pomysłowością, rozwiązując sprawę morderstw listonoszy, to jeszcze
walczy z siłami, z którymi mierzyć się trudno.
„Młyn do mumii”
to powieść, w której w tle wciągającego, intrygującego kryminalnego wątku obserwujemy
panoramę dawnej Pragi, Pragi, która już odeszła. Przyglądamy się rewolucji przemysłowej
w Czechach i narastającej wrogości wobec okupanta – Prus,
które wówczas zajmowały terytorium Czech. Petr Stančík ukazuje czeską
mentalność, zwyczaje i kawałek czeskiej historii w bardzo interesujący
sposób, w powieści, którą czyta się dobrze i szybko, od której
nie można się oderwać. Do tego oczywiście typowy, czeski humor,
który zachwyci miłośników tego typu żartu. Chociaż niektóre
rozdziały tej powieści bawią swoją absurdalnością, po zakończeniu lektury
opowieść składa się ona w jedną, zgrabną i sensowną całość.
A jeżeli potrzebujecie dodatkowej zachęty, zapraszam na KANAŁ,
gdzie nie tylko możecie o tej książce posłuchać, ale i ją
wygrać! Kolejny konkurs zorganizowałem na Facebooku, więc zachęcam, by
zajrzeć i tam i wziąć udział!
Za możliwość
wzięcia udziału w promocji tej książki dziękuję
niezastąpionemu Wydawnictwu Stara Szkoła.
Do usłyszenia niebawem!
:)
Ciekawa recenzja, ale warto zaznaczyć, że w XIX wieku Czechy ciągle jeszcze wchodziły w skład imperium Austro-Węgierksiego, Królestwo Prus nie okupowało Czech w XIX wieku.
OdpowiedzUsuń