Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

piątek, 6 stycznia 2017

"Młyn do mumii" - Petr Stančík - PATRONAT [Recenzja 80.]

Dzień dobry, Moi Drodzy! Wiedziałem, że pierwsza recenzja w nowym roku musi być szczególna, dlatego chcę Wam dzisiaj opowiedzieć o książce, którą objąłem w grudniu swoim patronatem medialnym. I musze przyznać, że bardzo się z tego cieszę, bo „Młyn do mumii” Petra Stančíka okazał się jedną z najlepszych, a na pewno najbardziej nietypowych powieści, jakie miałem okazję przeczytać w tym roku. Zapraszam Was zatem na wycieczkę do dziewiętnastowiecznej Pragi…


Mamy przełom roku 1865 i 1866. Główny bohater, komisarz Durman, wraca do domu po Sylwestrowej zabawie, gdy nieoczekiwanie nadeptuje na… trupa. Ktoś w bestialski sposób zamordował praskiego listonosza, zamurowując go w chodniku żydowskiej dzielnicy. Sprawa zaczyna się komplikować, gdy pojawiają się kolejne ofiary, na listonoszy pada blady strach, a morderca wydaje się nieuchwytny. Poszukiwania zaprowadzą komisarza w podejrzane zaułki Pragi, do luksusowych paryskich restauracji i na dwór meksykańskiego cesarza. Co tam odnajdzie? Kim jest tajemniczy zabójca i co stara się przekazać tropiącemu go komisarzowi? Przekonajcie się, sięgając po „Młyn do mumii”.  

Powieść reklamowana jest jako „mistyczny porno-gastro thriller z XIX-wiecznej Pragi”, a ja myślę, że najlepszą rekomendacją dla niej będzie, jeśli udowodnię Wam, że to hasło nie jest ani trochę przesadzone! Zacznijmy od końca – XIX-wieczna Praga. Wiemy, że Praga to idealne miejsce akcji dla powieści – malownicze, kolorowe, intrygujące, a jednocześnie nie bardzo popularne poza literaturą czeską. Dzięki Stančíkowi mamy możliwość poznania tego miasta sprzed 150 lat, i wydaje mi się ono miejscem jeszcze ciekawszym, niż współczesna Praga. Autor daje nam możliwość przejścia się praskimi uliczkami, odwiedzenia urzędów, mieszczańskich mieszkań, tawern, restauracji i domów publicznych. Te ostatnie miejsca składają się właśnie na określenie „porno-gastro”…

Jeśli chodzi o jedzenie, w „Młynie do mumii” mamy szanse poznać szeroką gamę tradycyjnych, czeskich potraw, po prostu całe czeskie menu – nie uwierzylibyście, co oni potrafili jeść! Jedzenie odgrywa w tej powieści niezwykle ważna rolę, bo Czesi jeść lubią i lubią pić – przy dobrym alkoholu świetnie się myśli, dlatego komisarz często korzysta z dobrodziejstw działania przeróżnych trunków. Podobnie jak z usług prostytutek – scen erotycznych jest w tej powieści naprawdę dużo, bo Durman, chociaż ma swoją ukochaną, nie umie powstrzymać się przed odwiedzaniem domów publicznych. Co więcej, lubi eksperymenty, więc Ci, którzy bez zażenowania czytują podobne opisy, powinni być usatysfakcjonowani. Pozostali… cóż, będziecie musieli ocenić to sami, ale moim zdaniem Autor nie przesadza z erotyką, a wszystko, co opisuje, idealnie wpisuje się w klimat tej powieści i dodaje pikanterii do i tak już świetnej atmosfery. Zdecydowanie warto!

I w końcu „mistyczny”, jak thriller może być „mistyczny”, zapytacie? No cóż, śledztwo komisarza Durmana nie przebiega w zwyczajny sposób. Napotka on na swojej drodze duchy, starożytnych władców, którzy nie są wcale tak martwi, jak by się z pozoru zdawało, a w dodatku sam morderca zdaje się być trochę… nie z tego świata. Przed Durmanem trudne zadanie, bo będzie musiał nie tylko wykazać się nie lada pomysłowością, rozwiązując sprawę morderstw listonoszy, to jeszcze walczy z siłami, z którymi mierzyć się trudno.

„Młyn do mumii” to powieść, w której w tle wciągającego, intrygującego kryminalnego wątku obserwujemy panoramę dawnej Pragi, Pragi, która już odeszła. Przyglądamy się rewolucji przemysłowej w Czechach i narastającej wrogości wobec okupanta – Prus, które wówczas zajmowały terytorium Czech. Petr Stančík ukazuje czeską mentalność, zwyczaje i kawałek czeskiej historii w bardzo interesujący sposób, w powieści, którą czyta się dobrze i szybko, od której nie można się oderwać. Do tego oczywiście typowy, czeski humor, który zachwyci miłośników tego typu żartu. Chociaż niektóre rozdziały tej powieści bawią swoją absurdalnością, po zakończeniu lektury opowieść składa się ona w jedną, zgrabną i sensowną całość. A jeżeli potrzebujecie dodatkowej zachęty, zapraszam na KANAŁ, gdzie nie tylko możecie o tej książce posłuchać, ale i ją wygrać! Kolejny konkurs zorganizowałem na Facebooku, więc zachęcam, by zajrzeć i tam i wziąć udział!


Za możliwość wzięcia udziału w promocji tej książki dziękuję niezastąpionemu Wydawnictwu Stara Szkoła.

Do usłyszenia niebawem! :)  

1 komentarz:

  1. Ciekawa recenzja, ale warto zaznaczyć, że w XIX wieku Czechy ciągle jeszcze wchodziły w skład imperium Austro-Węgierksiego, Królestwo Prus nie okupowało Czech w XIX wieku.

    OdpowiedzUsuń