Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

piątek, 8 lipca 2016

"Dostatek" - Michael Crummey [Recenzja 64.]

Witam Was w kolejnej recenzji na blogu! Czerwiec u mnie obfitował w dobre lektury, ale książka, którą dzisiaj chcę Wam przedstawić – a tym, którzy ją już znają, przypomnieć – to nie tylko objawienie czerwca, to dla mnie objawienie pierwszej połowy tego roku! Słyszałem o niej mnóstwo już od dawna, polecało ją tyle osób, z których zdaniem się liczę, że nie mogłem po nią nie sięgnąć – i oto jest. „Dostatek” nowofundlandzkiego poety i prozaika Michaela Crummeya już przed Wami – zapraszam na recenzję.


Wszystko zaczęło się ponad dwieście lat temu, gdy u wybrzeży Nowej Fundlandii, w wiosce Paradise Deep, z brzucha wieloryba wyrzuconego na brzeg wyciągnięto żywego mężczyznę. Nazwano go Judą, bo nikt nie znał jego imienia, i tak już pozostało na kolejne dziesięciolecia. W „Dostatku”, swoim sztandarowym dziele, Michael Crummey po postacią epickiej opowieści o losach żyjących tam rodzin opisuje dwieście lat rozwoju Nowej Fundlandii. Ta powieść to rodzinna saga z prawdziwego zdarzenia, w której obserwujemy wzrost i upadek kolejnych pokoleń, bagaż pozostawiany potomkom przez ich przodków, związki, śluby, narodziny dzieci i śmierć. Walkę o byt, o jedzenie, rozwój nauki i historię odległego, dla nas niezwykle egzotycznego i nieznanego świata. Jeżeli chcecie wiedzieć, jak potoczą się losy bohaterów, musicie sięgnąć po „Dostatek”, bo ja Wam tego lepiej opisać nie umiem, choćbym nie wiem jak chciał.

„Dostatek” jest jedną z najbardziej magicznych opowieści jakie czytałem. Ta książka od pierwszego do ostatniego zdania przesycona jest niepowtarzalnym klimatem i atmosferą, która aż bucha z kart tej powieści, przenikając nas do szpiku kości. Tutaj naprawdę, jak w mało którym przypadku, jesteśmy w stanie zatopić się w lekturze całkowicie, na sto procent, usłyszeć ryk wiatru, huk fal rozbijających się o skaliste wybrzeże wyspy, krzyki ptaków, poczuć sól na ustach, zapach morza i ryb. Muszę przyznać, że choć spodziewałem się podobnych odczuć, to i tak ich intensywność zwaliła mnie z nóg, bo Michael Crummey operuje słowem w taki sposób, że czaruje nas totalnie. To trochę tak, jakby Autor zapraszał nas do siebie, na wyspę, którą jednocześnie podziwia, i której się boi, ale nie chce, żebyśmy przylecieli tam z biurem podróży, o nie – on pokazuje nam najintymniejsze zakątki tego miejsca, które darzy wielkim szacunkiem. A przy okazji zdradza nam historie, plotki, opowieści, które przejmują i pozostają w nas na długo.

Te historie, to rzecz jasna druga, obok niepodrabialnego klimatu, wielka zaleta opowieści Crummeya – Autor czerpie pełnymi garściami z przekazów ustnych, historii rodzinnych, plotek zasłyszanych od znajomych i folkloru nowofundlandzkiego i splata to wszystko w jedną, ogromną, epicką opowieść, w której wszystko perfekcyjnie się dopełnia, uzupełnia i układa w całość. Żaden element tej historii nie jest przypadkowy, wszystko zdaje się być dokładnie przemyślane, każde słowo nakreślone z rozmysłem, żeby coś znaczyło. Brak tu zbędnych elementów, nie ma w „Dostatku” nic, co mogłoby nas rozproszyć, odwrócić uwagę od osi fabularnej. Dla mnie to powieść idealna pod względem konstrukcyjnym – zrównoważona i wyważona jeśli chodzi o ilość akcji, opisów, dialogów. Co może odrobinkę przytłaczać, zwłaszcza z początku, to ilość bohaterów, ale i tutaj niczego nie można Crummeyowi zarzucić, bo każdy z nich pełni w powieści swoją rolę, i brak którejkolwiek z postaci pozostawiłby po sobie, mam wrażenie, pewnego rodzaju pustkę.

Na dokładkę mamy tu realizm magiczny w najczystszej postaci, a Wy wiecie, że ja to uwielbiam. Mamy czary, mamy magię, mamy przesądy, które w dziwny sposób zdają się sprawdzać. Niby wszyscy wiedzą, że wiedźmy, duchy i zjawy nie istnieją, ale każdy w jakiś tam sposób się ich boi. Crummey przedstawia nam sytuację, w której na Nową Fundlandię docierają wpływy nowoczesnego świata, ale stare obyczaje i tradycje wciąż są zbyt silne, żeby je przyjąć. Konflikt między kolejnymi pokoleniami, między starym i nowym światem, wiarą a nauką, różnymi wyznaniami… A to wszystko na zimnej, niedostępnej, surowej wyspie, gdzie wciąż trzeba walczyć o przetrwanie. To przecież recepta na powieść idealną!

Mam nadzieję, że przekonałem Was, żebyście sięgnęli po „Dostatek”. Mi ta powieść narobiła apetytu na pozostałe książki Crummeya i jestem pewien, że po nie sięgnę, i to najszybciej, jak będę mógł! Jeśli są choć w połowie tak dobre, jak „Dostatek”, wciąż będą zachwycające. A jeżeli chcecie posłuchać jeszcze więcej moich peanów, zapraszam Was na VLOGA.


 
Za egzemplarz recenzencki powieści dziękuję wydawnictwu Wiatr od Morza.


Do usłyszenia wkrótce! 

1 komentarz:

  1. Dziekuję za recenzję. Na pewno przeczytam. Właśnie kończę "Rzekę złodziei" - naprawdę podoba mi się "ucieczkowy" klimat tej powieści, a naturalistyczna scena z lisicą zostanie w mojej głowie długo. Polecam i pozdrawiam, Karolina

    OdpowiedzUsuń