Witajcie
w kolejnej recenzji! Dzisiaj premiera nowości Wydawnictwa FILIA,
czyli „Dziewczyny w walizce” Raphaela Montesa. Mamy tutaj do czynienia z powieścią
brazylijską, a to zawsze miła odmiana od amerykańskich i zachodnioeuropejskich
sensacyjnych historii, a w dodatku przyznam szczerze, że
„Dziewczyna w walizce” zabiła mi ćwieka… bo nie do końca spodziewałem
się tego, co otrzymałem. Jeśli jesteście ciekawi – zapraszam na recenzję!
Teo jest
uzdolnionym studentem medycyny, ale nie do końca radzi sobie w kontaktach
towarzyskich – jest cichy, nieśmiały, nie ma dziewczyny, najlepiej czuje
się w laboratorium anatomicznym na uczelni, a w domu opiekuje
się niepełnosprawną matką. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Clarice,
młodą i niezależną dziewczynę, której marzeniem jest stworzenie własnego scenariusza do filmu.
Teo od razu poznaje, że Clarice jest tą, z którą chce spędzić
życie – tylko czy ona chce tego samego? Chłopak zaczyna zbliżać
się do niej z mocnym postanowieniem, że zdobędzie Clarice – takim czy
innym sposobem… i wie, że nie zawaha się przed sięgnięciem po każdy
sposób, jaki przyjdzie mu do głowy. Czy im się ułoży i czy
Teo w końcu zdobędzie serce Clarice? Sprawdzicie to, sięgając po „Dziewczynę
w walizce”.
Przyznaję,
że po lekturze tej powieści miałem bardzo sprzeczne uczucia, bo z jednej
strony książka naprawdę mi się podobało i dobrze się ją
czytało, tylko oczekiwałem zupełnie czegoś innego. Zostałem solidnie
nastraszony, że to mocny, mrożący krew w żyłach thriller, a mnie…
nie za bardzo coś tu zmroziło. Również opis i tytuł
zwiastują jazdę bez trzymanki… no cóż, tak jak mówię, t e g o tu nie
znalazłem. Nie zmroziło mnie, serce pozostało na swoim miejscu,
powiem więcej, nawet krwi za bardzo tu nie uświadczycie.
Owszem, brutalne morderstwo się pojawia, ale nadal uważam, że jak na kryminał
to jest łagodnie. Ale…
…ale to nie
oznacza, że nudno. „Dziewczynę w walizce” nazwałbym raczej powieścią
psychologiczną, bo Raphael Montes stara się możliwie jak najgłębiej
wniknąć w umysł głównego bohatera. Teo z pewnością jest
postacią, która zostawia pod tym względem duże pole do popisu.
Jest lekko neurotyczny i, eufemistycznie rzecz ujmując, nie do końca normalny
– o czym mówię, przekonacie się, sięgając po książkę, ale uwierzcie,
Montes dobrze przedstawia nam mechanizmy rządzące jego psychiką. A z drugiej
strony czytając nie mogłem pozbyć się irytującego wrażenia, że trochę żal
mi Teo – chociaż właściwie powinno mi chyba być żal
Clarice… No cóż, jak widzicie, ta książka bez wątpienia jest
mocno niejednoznaczna.
W dodatku ten
kryminał – no bo to jednak też trochę jest kryminał – to moim
zdaniem wielki eksperyment literacki. Pewnie, były już takie rzeczy, ale…
no cóż, zakończenie b a r d z o
mnie zaskoczyło. Nie mogę Wam napisać oczywiście o co chodzi, ale od
dawna chciałem przeczytać kryminał, który kończyłby się podobnie, no i…
w końcu mi się udało. I jestem zaskoczony. Więc dla zakończenia myślę
że warto… I warto przekonać się, co o tym myślicie. Dlatego jeśli po tę
książkę sięgniecie, koniecznie dajcie znać, co Wy uważacie – czy to dobre
rozwiązanie? Czy to wyszło? Bardzo jestem ciekaw Waszych opinii.
Podsumowując,
„Dziewczyna w walizce” zaskoczyła mnie, i to całkiem
solidnie, i chociaż z początku nie byłem pewien, co o tym
myśleć, po kilku dniach dochodzę do wniosku, że chyba warto po tę
książkę sięgnąć, bo to bez wątpienia coś innego. Może nie
szokuje, może nie straszy, może to nie typowy thriller, jakiego oczekiwalibyśmy
po opisie, ale mimo wszystko to ciekawa pozycja i fajny
eksperyment i odskocznia dla miłośników kryminałów. A jeśli chcecie
posłuchać, co o niej mówię w filmie, zapraszam TUTAJ, na vloga.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję
Wydawnictwu FILIA.
Do usłyszenia niebawem!
Słuchałam ''Dziewczyny w walizce'' w interpretacji Szymona Bobrowskiego i bardzo mi się podobała. Trzymała w napięciu, wyjaśniała tok rozumowania głównego bohatera, mnie też żal było Teo, a co do końcówki - nie tego się spodziewałam i myślę, że to też jest atutem książki :)
OdpowiedzUsuń