Witam
Was w ten piękny, czerwcowy poniedziałek – ostatni Fantastyczny
Poniedziałek w tym „sezonie”. Na czas wakacji robimy sobie
przerwę, ponieważ i filmy będą się troszkę rzadziej pojawiać, a ja muszę
nadrobić lektury fantasy. Żeby zakończyć pierwszą serię Fantastycznych Poniedziałków z przytupem,
znów sięgniemy po dzieło Mistrza i w ramach akcji #CzytamTolkiena2016
pogadamy sobie o „Hobbicie” – dlaczego tak dobrze się go czyta?
Zapraszam serdecznie!
Krótko o fabule
– w pewnej norce ziemnej mieszka sobie hobbit, Bilbo Baggins.
Pewnego dnia odwiedza go czarodziej Gandalf, a Bilbo nawet
nie przypuszcza, że wkrótce zostanie wciągnięty w największą przygodę
swojego życia. Wiedziony instynktem dołącza do wyprawy
krasnoludów, które wybierają się odzyskać dawno im odebrane królestwo pod
Samotną Górą. Teraz zamieszkuje je smok Smaug, który strzeże bogactw i skarbów krasnoludzkich
władców. Czy naszym bohaterom uda się dotrzeć do Samotnej Góry i odzyskać
dziedzictwo? No i czy Bilbo wytrwa w tej ciężkiej
podróży i nie zawiedzie kompanów? Sprawdźcie sami i sięgnijcie po „Hobbita”,
jeśli go jeszcze nie znacie.
Ja osobiście
bardzo lubię „Hobbita” i uważam, że to jedna z najlepszych
książek Tolkiena – owszem, Silmarillion napisany jest z olbrzymim
rozmachem, a „Władca pierścieni” przedstawia olbrzymi,
rozbudowany świat, ale „Hobbit”, który jest niejako pomiędzy tymi dwoma książkami,
zachwyca pięknym przekazem ukrytym w formie prostej, ale porywającej
opowieści. Bo oto zwykły hobbit (który nota bene pojawia się
w tej niepozornej książeczce po raz pierwszy, zapoczątkowując
całą wielką erę w literaturze fantasy) staje nagle przed olbrzymim
wyzwaniem i musi zmierzyć się ze złem pod postacią Smauga, który
zdolny jest był tylko odebrać krasnoludom ich królestwo, ale też
spustoszyć Dal, miasto na jeziorze. Więc jak to u Tolkiena bywa,
tak i w „Hobbicie” najważniejszym motywem jest walka dobra ze
złem. Ale nawet nie to mnie przekonuje.
„Hobbit”
to bowiem fantastyczne studium psychologiczne, a mówię tu przede
wszystkim o Bilbie oraz o Thorinie, przywódcy krasnoludów. Bilbo jest
zwykłym, prostym hobbitem, którego cieszą w życiu małe rzeczy:
pykanie fajeczki w ogrodzie i pełna spiżarnia. Uważa, że
wielkie przygody nie są dla niego, by jednak nie zawieść zaufania, jakie
pokładają w nim inni, decyduje się w taką wyruszyć, i ta decyzja zapoczątkowuje
w nim całą serię zmian – Bilbo staje się odważniejszy, zaczyna doceniać
rzeczywistość inną niż bezpieczne, domowe zacisze. Thorin z kolei to człowiek
zaślepiony pragnieniem zemsty, w którym pod płaszczykiem pragnienia odzyskania należnego mu dziedzictwa kryją
się głęboka nienawiść do wszystkich, którzy mu je odebrali. Co się
dzieje na końcu nie powiem, żeby nie zdradzać fabuły tym, którzy po „Hobbita”
dopiero sięgną, ale łatwo można się domyślać, że zarówno Bilbo od
Thorina, jak i krasnolud od hobbita czegoś się nauczą, i ta znajomość
dla żadnego z nich nie pozostanie obojętna.
Nie
można jednak zapominać, że „Hobbit” to też rewelacyjna przygodowa książka dla ludzi w każdym
wieku! Mamy tu epicką podróż, smoka, trolle, gobliny i elfy. Mamy
wszystko, co powinno zawierać dobre, klasyczne fantasy. No i mamy
też pierwszy rzut oka na świat Śródziemia, niejako zaproszenie,
by we „Władcy pierścieni” wrócić po więcej. Zawiązuje się historia Jedynego Pierścienia,
poznajemy Golluma, czyli jedną z moich ulubionych postaci cyklu.
I szczerze muszę Wam powiedzieć, że bardzo podoba mi się, w jaki sposób
w ekranizacji połączyli historię z „Hobbita” z powrotem
czarnoksiężnika i odrodzeniem Saurona – ten pomysł dodał fabule
książki głębi, i moim zdaniem to jeden z nielicznych
przypadków, gdy ingerencja w fabułę wyszła historii na dobre.
Więc tak jak książkę, polecam Wam i film – oczywiście po przeczytaniu!
I to już
chyba na tyle, jeśli chodzi o dzisiejszą pogawędkę o „Hobbicie”.
Po tę książkę warto sięgnąć i warto od niej zacząć swoją
przygodę ze światem Śródziemia – koniecznie napiszcie mi, czy i Wy
czytaliście najpierw „Hobbita” i czy lubicie tę historię tak jak ja. A może
często do niej wracacie? Podzielcie się wrażeniami! Podyskutujmy o Tolkienie
razem! :) I chociaż zazwyczaj tego nie robię, to teraz zdradzę,
że we wrześnie pierwszym filmem w serii Fantastycznych Poniedziałków będzie
„Władca pierścieni” – zaczniemy „z grubej rury”, gdy tylko podczas
wakacji przypomnę sobie tę trylogię! A jeśli chcecie jeszcze
posłuchać o „Hobbicie”, zapraszam na VLOGA – tam recenzja wideo.
Dzięki,
że tak dobrze przyjęliście Fantastyczne Poniedziałki – mam nadzieję, że
zatęsknicie za tą serią przez wakacje i za dwa miesiące
będzie czekać na nowe podróże do fantastycznych światów. :) A tymczasem
śledźcie bloga, vloga i inne moje media, bo czekają na Was
inne, nowe recenzje i filmy.
Do zobaczenia niebawem!
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz