Jesień to czas, w którym wielu z nas
nachodzi ochota na kryminały, thrillery albo horrory. To z pewnością
ma coś wspólnego z ponurą, zimną, deszczową aurą na zewnątrz.
U mnie w tym roku sezon „straszenia się” rozpoczęła czwarta powieść
francuskiego pisarza Bernarda Miniera. Na „paskudną historię”,
bo to o niej mowa, czekałem od dawna i wiązałem z tą
książką duże nadzieje, i, o czym zaraz się przekonacie, nie zawiodłem
się.
Na Glass Island, wyspie u wybrzeży
Stanów Zjednoczonych, ze swoimi dwoma matkami mieszka szesnastoletni Henry
Walker. Jest całkiem zwyczajnym chłopakiem, chodzi do szkoły, ma paczkę
przyjaciół, z którą spędza każdą wolną chwilę, i śliczną
dziewczynę, którą bardzo kocha. Pewnego dnia jednak Naomi postanawia zerwać
z Henrym, a następnego dnia zostaje znaleziona martwa.
Życie chłopaka staje na głowie. Gdy Henry okazuje się głównym podejrzanym
o zabójstwo, tajemnice się piętrzą, a jakby tego było mało,
ludzie wokół zdają się wiedzieć więcej o jego przeszłości niż
sam Henry. Chłopak czuje, że nadszedł czas, by stawić czoła cieniom z przeszłości.
To już druga, po „Kręgu”,
książka Miniera, w której bohaterem jest grupa nastolatków, i autor
świetnie radzi sobie z przedstawieniem ich dylematów i problemów.
Wchodzi w sam środek społeczności malej wyspy i analizuje relacje
między jej członkami z wnikliwością detektywa. Sam Henry, który jest narratorem
całej historii, jest uważnym obserwatorem, dzięki czemu cała historia jest
tak bardzo wiarygodna i czujemy się, jakbyśmy sami żyli na Glass
Island.
Poprzednie trzy książki Miniera,
czyli „Bielszy odcień śmierci”, „Krąg” i „Nie gaś światła” tworzyły cykl
powieściowy, który łączyła postać komisarza Martina Servaza. „Paskudna historia”
to zupełnie odrębna od tego cyklu książka i wyraźni różni się
od nich, ponieważ pisarz położył mniejszy nacisk na wątek kryminalny,
mniej miejsca na kartach powieści zajmują szczegóły z prowadzenia śledztwa,
mimo że poszukiwanie mordercy Naomi stanowi oś fabularną
powieści. Morderstwo to służy jednak bardziej przedstawieniu pewnej
idei, bo Minier chce nam tą powieścią pokazać, że w dzisiejszych
czasach, w dobie Internetu, nic nie możemy zachować dla siebie, jesteśmy
bez przerwy wystawieni na widok publiczny. Podczas czytania „Paskudnej
historii” cały czas mamy poczucie osaczenia i zagrożenia.
Minier jest mistrzem budowania napięcia,
więc „Paskudna historia” to książka z tych, w których z każdą
przeczytaną stroną coraz bardziej boli nas brzuch, a serce
podchodzi do gardła, ale mimo wszystko nie jesteśmy w stanie
odłożyć tej powieści, bo jest niesamowicie wciągająca i prowadzi do całkowicie
zaskakującego zakończenia – jak to bywa u Miniera.
Podsumowując, „Paskudna historia” to świetnie skonstruowany i nieszablonowy,
mroczny thriller, który warto poznać – podobnie jak inne książki tego autora.
Na jesienne wieczory polecam Wam tę książkę bardzo serdecznie – swoją
drogą akcja powieści dzieje się na przełomie września i października,
więc idealnie wpasowuje się „na teraz”. :)
Dziękuję Wam za przeczytanie
recenzji, jeżeli macie ochotę, zachęcam do pozostawienia komentarza ze
swoimi opiniami :) Zapraszam też na vloga, gdzie ukazała się
już wideorecenzja „Paskudnej historii” – możecie jej wysłuchać o TUTAJ.
Trzymajcie
się ciepło – J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz