Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

czwartek, 17 grudnia 2015

„Małe wielkie odkrycia” - Steven Johnson [Recenzja 17.]



Nadeszła pora, żeby na moim blogu zrecenzować coś trochę innego – nie powieść, a książkę popularnonaukową. Wydawnictwo Sine Qua Non udostępniło mi do recenzji swoją ostatnią nowość, czyli międzynarodowy bestseller Stevena Johnsona – „Małe wielkie odkrycia”. Zapraszam na recenzję.




„Małe wielkie odkrycia” to historia najważniejszych wynalazków, które zmieniły bieg rozwoju ludzkości. W sześciu rozdziałach zatytułowanych kolejno: „Szkło”, „Zimno”, „Dźwięk”, „Czystość”, „Czas” oraz „Światło” autor opisuje drobne z pozoru inwencje, które legły u podstaw epokowego wynalazku. Niech nie zwiodą was tytuły tych rozdziałów – każdy z nich zawiera historię przełomowych odkryć opisaną w wielu krokach, co pozwala na prześledzenie tego fascynującego procesu, jakim jest odkrywanie tajemnic świata nauki. Jeśli więc chcecie wiedzieć, dlaczego kaszalot jest praprzodkiem latarki i co wspólnego mają prehistoryczne malowidła przedstawiające mamuty z waszą ulubioną piosenką, której właśnie słuchacie w radiu, to musicie sięgnąć po tę książkę!  


„Małe wielkie odkrycia” mają kilka mocnych stron: należy do nich przede wszystkim przystępny, zrozumiały dla wszystkich język. Autor wziął pod uwagę, że nie każdy musi być zaznajomiony z prawami fizyki i historią wynalazków; pisząc, na pewno myślał również o ludziach młodych, bo wyjaśnia wszystko precyzyjnie i jasno. Jeżeli tak jak ja nie przepadaliście za fizyką w szkole, nie martwcie się – książka Stevena Johnsona jest przyjazna humanistom! :) W dodatku zachęca do dalszego drążenia poruszonych tematów i poszerzania wiedzy na własną rękę, a podane informacje zapadają w pamięć – sam się dziwię, ile szczegółów z lektury zapamiętałem…


Niewątpliwą zaletą książki jest przejrzystość konstrukcji. Każdy z sześciu rozdziałów stanowi jakby miniwykład. Wykłady te są jasne i klarowne, jedno wynika w nich z drugiego, a wszystkie prowadzą do konkluzji. Autor wyjaśnia wszystko na tyle precyzyjnie, że nawet młodsi czytelnicy powinni poradzić sobie z lekturą „Małych wielkich odkryć”, co nie oznacza, że starsi się przy niej wynudzą – myślę, że każdy znajdzie w tej książce coś, co go zainteresuje, o czym nie wiedział, zarówno osoba starsza, jak i młodsza. Lekturę uprzyjemnia staranne wydanie – książka jest bogato ilustrowana zdjęciami, portretami wynalazców i wycinkami z gazet, co na pewno ucieszy każdego bibliofila.

Mam szczerą nadzieję, że sięgniecie po „Wielkie małe odkrycia”. Ta książka to istna skarbnica ciekawostek dla każdego, a przez to również idealny prezent – jeśli macie w rodzinie lub wśród przyjaciół osobę ciekawą świata, nieważne, młodą czy starszą, możecie sprezentować jej książkę Johnsona, a gwarantuję Wam, że będzie zadowolona – osoba, nie książka, oczywiście :)  

Zapraszam Was oczywiście do zapoznania się z recenzją na VLOGU: 





Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non

Dzięki za przeczytanie i trzymajcie się, do następnego razu :) J. 




2 komentarze:

  1. Lubię książki tego wydawnictwa. Może dlatego, że coraz więcej ich w mojej biblioteczce.
    Tę też chętnie przygarnę. Zwłaszcza, że uwielbiam takie naukowe ciekawostki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydają naprawdę fajne książki, co prawda tez dużo o sporcie, które mnie akurat nie ciągną za bardzo, ale powieści są świetne :) A "Odkrycia" polecam, bardzo warto :)

      Usuń