Wyobrażacie sobie świat, w którym
nie musicie podejmować żadnych decyzji? W którym to, co najlepsze,
wybiera dla Was aplikacja na telefon? W którym wszystko dziej
się w sieci? Dzisiaj właśnie o takim świecie Wam opowiem, a to za sprawą
książki… dla młodzieży. Zapraszam na recenzję „Aplikacji” Lauren
Miller.
Rory jest zwykłą nastolatką, a właściwie
była nią, dopóki nie dostała się do najbardziej prestiżowej
szkoły w Stanach – Akademii Theden. To niezwykła placówka,
do której przyjmują tylko najlepszych, Rory odnosi więc wielki sukces.
Szybko się jednak okazuje, że łatwo nie będzie. Do tej pory
życiem Rory kierował Lux, aplikacja, która pomagała podejmować
decyzje – od tych najbardziej błahych, jak wybór śniadania, po najważniejsze,
decydujące o całym życiu. W Akademii dziewczyna zaczyna jednak
słyszeć wewnętrzny głos, którego rady brzmią dokładnie odwrotnie, niż rady
Luxa. Zresztą to nie jedyna dziwna rzecz, jaka ma miejsce
w Theden – tajemne stowarzyszenie uczniowskie, sekrety rodziny Rory i North,
buntownik, który, choć odmawia używania Luxa, fascynuje dziewczynę od
pierwszej rozmowy… Co z tego wyniknie? Dokąd zaprowadzi Rory
podróż w przeszłość? I kim jest Doktor Tarsus, która tak bardzo jej
nienawidzi? Sięgnijcie po „Aplikację”, żeby się tego dowiedzieć…
Nawet nie wiecie, jak dawno nie
czytałem takiej typowej książki młodzieżowej, o nastolatkach dla nastolatków,
o ich perypetiach i miłościach. Ponieważ chciałbym jednak recenzować
dla Was książki z możliwie jak największego wachlarza gatunków,
zdecydowałem się na współpracę z Wydawnictwem Feeria Young i otrzymałem
właśnie książkę Lauren Miller. I wiecie, że nie mogłem się od niej
oderwać? Fabuła tej książki naprawdę wciąga, więc po prostu chcę
się czytać. To oczywiście jedna z tych lektur, które czytamy dla zupełnego oderwania się
od rzeczywistości, nie oczekując niczego innego, ale okazało się, że
„Aplikacja” ma do zaoferowania coś więcej, czyli ciekawy
pomysł. Droga, którą podąża Rory, naprawdę nie jest łatwa, a prowadzi do –
przynajmniej po części – naprawdę zaskakującego zakończenia. To niewątpliwy
plus tej powieści.
Jeszcze jedno, co bardzo miło mnie
zaskoczyło, to duża ilość odniesień do kultury i klasyki literatury.
Duża część intrygi fabularnej oparta jest nawet na „Raju utraconym”
Johna Miltona, którego fragmenty autorka wplotła w tekst.
Takie propagowanie klasycznej literatury, zwłaszcza takiej, po którą
adresaci „Aplikacji”, czyli młodzież, raczej już nie sięga, zawsze
jest na plus. Z drugiej strony, żeby trochę pomarudzić, razem z propagowaniem
literatury mogło by iść w parze propagowanie pięknej polszczyzny. Po co,
zamiast nazwać telefon telefonem, nazywać go hendheldem? Nie lubię takich
zabiegów, bo według mnie niczemu nie służą, ale cóż – nie czepiajmy
się za bardzo, bo książkę mimo wszystko czyta się
dobrze.
Oczywiście, młodzi bohaterowie
podchodzą do świata trochę naiwnie. Oczywiście, ich decyzje bywają
nieracjonalne i (czasem) trochę irytujące – zwłaszcza gdy, zamiast
ponieść konsekwencje tych lekkomyślnych decyzji, wychodzą zawsze obronną ręką z tarapatów.
Wierzcie mi jednak, że w tym wypadku ani trochę nie
przeszkadza to w czytaniu, zwłaszcza gdy założymy, że tak to z tą
literaturą bywa. A co ważniejsze, bohaterowie nie przysłaniają mocnego przesłania wyłaniającego się
z powieści i pozwalają mu wybrzmieć bardzo wyraźnie:
uważajmy, co robimy w sieci, i zastanówmy się, czy technologia nie
ogranicza nas i nie tłamsi. Zbyt dużo dzieje się teraz „online”,
a zdecydowanie zbyt mało „w realu”. Może warto to zmienić,
dopóki nie jest jeszcze za późno?
Jeżeli macie ochotę zapoznać
się z wersją logową mojej recenzji, zapraszam oczywiście TUTAJ.
Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję
Wydawnictwu Feeria Young.
Do usłyszenia niebawem!
:)
Ostatnio mam przerwę od powieści młodzieżowych, bo krótko mówiąc - przejadły mi się trochę, ale kiedy będę czegoś z tego gatunku szukała to wezmę pod uwagę tę książkę. Widziałam ją już wiele razy ale nigdy nie zwracałam na nią uwagi, a tu jednak chyba powinnam :D
OdpowiedzUsuń