Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

czwartek, 25 lutego 2016

"Obrona" - Steve Cavanagh - PRZEDPREMIEROWO [Kto czyta, żyje podwójnie]

Witam Was w kolejnej recenzji na blogu – i to recenzji przedpremierowej! Ostatnio opowiadałem Wam o kryminale i thrillerze politycznym, a teraz nadszedł czas, żeby powiedzieć parę słów o thrillerze prawniczym. Premiera „Obrony” Steve’a Cavanagha już 2 marca, więc najwyższy czas na recenzję – zapraszam serdecznie.


Eddie Flynn, adwokat, alkoholik i były oszust ubezpieczeniowy, zostaje uprowadzony z restauracji przez rosyjską mafię. Jej boss, Oleg Wołczek, został oskarżony o morderstwo, a Flynn ma go wybronić w nowojorskim sądzie. Ma na to czterdzieści osiem godzin, a jeśli zawiedzie, zginie jego córka. Co gorsza, Eddie jest chodzącym ładunkiem wybuchowym – bo ma za zadanie wnieść do sądu bombę i wysadzić głównego świadka oskarżenia. Gra się rozpoczyna, a zegar zaczyna tykać… Czy Eddiemu uda mu się uniknąć wykrycia? Czy zdąży uratować ukochaną córkę od śmierci z rąk porywaczy? Sięgnijcie po „Obronę”, by się o tym przekonać.

Można by powiedzieć, że „Obrona” nie wnosi do literatury sensacyjnej nic nowego. Mafijne porachunki, Nowy Jork, adwokat przyparty do muru i porwanie. Znacie ten scenariusz? No właśnie, ja też. Ale, ale! Ta książka to coś więcej, czyta się ją naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Akcja pędzi jak szalona i nawet nie zauważamy, kiedy mijają kolejne rozdziały, a my świetnie się bawimy. i chociaż powieść nie przykuła mnie do łóżka na długie godziny, to absolutnie się nie nudziłem. Emocje gwarantowane!


Mamy do czynienia z powieścią iście amerykańską, amerykańską od pierwszej do ostatniej strony. Bohater to oczywiście geniusz, mistrz przekrętów, więc i włamać się wszędzie umie, i znajomych ma odpowiednich, żeby wszystko za niego załatwili, i po gzymsach nowojorskiego sądu na wysokości czternastego piętra przejdzie, jak potrzeba. Ale wiecie co? Jakoś mi to tym razem nie przeszkadzało. Zupełnie nie zwracałem uwagi na te, powiedzmy sobie szczerze, mało wiarygodne zabiegi fabularne, bo po prostu zbyt byłem ciekawy, co się wydarzy dalej! Najważniejsze, że akcja bardzo dobrze się klei i że się zgrabnie i sensownie kończy – o to przecież chodzi w thrillerach. :)

Niestety w beczce miodu tym razem znajdzie się łyżka dziegciu – i bardzo mi przykro z tego powodu. Nigdy nie czytam recenzji moich kolegów i koleżanek blogerów, dopóki sam nie napiszę swojej, żeby się niczym nie sugerować, tym razem jednak z premedytacja je przejrzałem i widzę, że prawie nikt nie wspomniał o zmasakrowanym (brak mi innego słowa) tłumaczeniu. Tłumaczeniu, które jest tak niezgrabne, tak toporne, a przede wszystkim prawie na 100 % jestem pewien, że zawiera błędy (bo przecież, tak dla przykładu, godzina 13:00 czy 01:00 – wszystko jedno, obie w oryginale to ‘one o’clock’, prawda?). z drugiej strony wiem jednak, że ja mam zboczenie zawodowe, a wy nie czytacie książek pod kątem wyszukiwania błędów (co potwierdzają wspomniane inne, niezwykle pozytywne recenzje), więc absolutnie nie zniechęcam Was do sięgnięcia po „Obronę”, bo jestem pewien, że Wam się spodoba – po postu muszę być z Wami szczery i wyjaśnić swoją ocenę – gdyby nie tłumaczenie Jana Zausa, ta książka na pewno dostałaby ode mnie więcej niż 6/10. :)

Podsumowując – miłośnicy thrillerów prawniczych zacierajcie ręce, szykujcie portfele i 2 marca ruszajcie do księgarń po nową powieść Steve’a Cavanagha – podejmijcie grę z czasem i sprawdźcie, co kryje w sobie Nowy Jork Eddiego Flynna! a jeśli macie ochotę posłuchać, jak mówię o tej książce w recenzji wideo, po prostu kliknijcie TUTAJ, a przeniesiecie się na mój kanał vlog. :)
 

Za udostępnienie książki do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu FILIA.


Dzięki i do usłyszenia w następnej recenzji już niebawem! J. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz