Witam Was
na początku kolejnego fantastycznego tygodnia!
Przygotowałem dla Was coś niezwykłego, coś nowego na moim
blogu – ponieważ w następnych Fantastycznych Poniedziałkach zajmiemy
się nowszymi pozycjami, dzisiaj znów sięgniemy do niezastąpionej
klasyki. Ale do klasyki dramatu! Będzie magicznie i onirycznie,
bo zabieram Was do świata ze „Snu nocy letniej”
Shakespeare’a.
Ta komedia to bez wątpienia jedna z najbardziej
znanych sztuk Wielkiego Dramatopisarza. Niedawno usłyszałem, że
skoro coś jest lekturą, wszyscy uważają, że to nuda nie
warta czytania… Jeśli też tak myślicie, porzućcie na chwilę
mroczną Lady Makbet i ponure „być albo nie być”
Hamleta (tyko nie na zawsze!) i posłuchajcie posłuchajcie n a p r a w d ę magicznej
opowieści – może ktoś z Was jednak sięgnie
po Shakespeare’a z własnej woli…? To byłby mój
wielki sukces! :)
Przenieśmy się do starożytnych Aten…
Surowe prawo miasta zabrania młodej Hermii, zakochanej
w Lizandrze, poślubić ukochanego, bo ojciec przeznaczył jej
na męża innego mężczyznę – Demetriusza. Zakochani w sobie
Hermia i Lizander pod osłony uciekają z miasta, by wziąć ślub
poza Atenami. Miejscem spotkania jest ateński lasek,
do którego podąża za ukochanymi zazdrosny Demetriusz,
a z nim z kolei zakochana w mężczyźnie, ale
odtrącona, piękna Helena. Wszystko być może by się udało, gdyby nie
to, że znużeni kochankowie zapadają w sen, a las, choć
za dnia zwyczajny, w nocy zmienia się w miejsce
magiczne… Spotykają się tam elfy, a żądzą
nimi Tytania i Oberon, władcy elfów. Magia, tajemne zaklęcia,
i rozgniewane, zazdrosne elfy – co z tego wyniknie?
O tym musicie się przekonać sięgając po „Sen nocy letniej”! :)
„Sen nocy letniej” to, obok „Burzy”,
moja ulubiona sztuka Shakespeare’a. Przede wszystkim ze
względu na magiczną aurę i tajemniczość,
która unosi się wokół całego tego dramatu. Nie wiem czy
wiecie, ale tytuł dramatu odwołuje się do nocy
przesilenia letniego, którą poddani Elżbiety I, czyli ludzie
współcześnie autorowi, obchodzili bardzo hucznie, oddając się zabawie
graniczącej z szaleństwem. I taki właśnie jest „Sen nocy
letniej”: pełen szaleństwa, obłędu niemalże, jest jak gorąca, duszna,
letnia noc. Shakespeare tworzy światy na granicy
snu i jawy, co do których nie jesteśmy nigdy pewni, czy
istnieją naprawdę, czy to ułuda, czy sen… a może sprawka leśnych
duchów? W lasku ateńskim żądzą niepojęte moce, które zabawiają się
młodymi kochankami, a przez to i nami, czytelnikami…
No właśnie, czytelnikami czy widzami?
Zazwyczaj przyjmuje się, że dramaty
przeznaczone są do wystawienia na scenę, i dokładnie tak
jest ze sztukami Shakespeare’a – jego kronik czy
tragedii w większości nie czyta się łatwo, nie ukrywajmy.
Ale jest wyjątek, i tym wyjątkiem jest właśnie „Sen nocy letniej”,
bo niezwykłego wymiaru i magii tej sztuce nadaje także
przepiękny poetycki język – niektórzy historycy teatru mówią nawet,
że to dramat „niesceniczny” – do czytania, nie
do oglądania. Przez tę sztukę po prostu się płynie,
zwłaszcza jeśli dorwiemy wydanie w dobrym tłumaczeniu –
ja oczywiście polecam JST, czyli Jedyne Słuszne Tłumaczenie Stanisława Barańczaka,
ale bardzo piękny jest też tekst Gałczyńskiego –
jeśli znajdziecie, polecam gorąco!
Ach, i muszę wspomnieć jeszcze
o jednej rzeczy – „Sen nocy letniej” nie bez powodu zaliczany
jest do komedii! W losy młodych kochanków wpleciony jest również
inny wątek. Ateny przygotowują się bowiem do ceremonii zaślubin
księcia Tezeusza, i z tej okazji ateńscy robotnicy mają
wystawić sztukę teatralną – znany zabieg w dramatach Shakespeare’a,
jednak w przeciwieństwie
do przedstawienia zaaranżowanego przez Hamleta,
to tutaj jest przezabawne. Na miejsce prób trupa przebierańców wybiera,
rzecz jasna, ateński lasek, więc i im
magia elfów zaczyna mieszać w głowach, prowadząc
do szeregu przezabawnych sytuacji. Można się nieźle uśmiać
i ubawić, więc polecam gorąco „Sen nocy letniej” również ze
względu na ten wątek.
Podsumowując – Shakespeare nas
zupełnie czaruje. Zabiera do świata snów i marzeń,
zapiera dech magią, porywa z szarej rzeczywistości. Tak jak
bawi się swoimi bohaterami, tak bawi się i nami. Igra z najśmielszymi ludzkimi marzeniami,
obnaża nasze słabości i drwi z nich, tak jak
drwi z naszego życia – bo czyż i ono tak
często nie wydaje nam się jak sen, nierealne? Bohaterowie
tego dramatu to niezwykle dynamiczne postaci, które zmieniają
się bardzo w trakcie trwania akcji – za sprawą magii,
elfów i sennych urojeń. A wszystko to owiane jest
tajemniczością i oniryzmem. Coś pięknego,
ta sztuka wciąga jak najlepsza fantastyka!
Kto powiedział, że fantasy to jedynie wielotomowe sagi, których
akcja dzieje się w zmyślonych światach, a bohaterowie mają
imiona o co najmniej sześciu sylabach? Czasem
można odkryć najlepsze fantasy nawet w klasyce. :) Więc mam
nadzieję, że choć trochę Was zaciekawiłem i zachęciłem
do sięgnięcia po Shakespeare’a, i że zdarłem
z niego łatkę „nudnej lektury”.
Życzę Wam
fantastycznego tygodnia i do usłyszenia w następnych
recenzjach – J.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz