Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

poniedziałek, 1 lutego 2016

Fantastyczny Poniedziałek: "Sen nocy letniej" - William Shakespeare [Recenzja 26.]

Witam Was na początku kolejnego fantastycznego tygodnia! Przygotowałem dla Was coś niezwykłego, coś nowego na moim blogu  – ponieważ w następnych Fantastycznych Poniedziałkach zajmiemy się nowszymi pozycjami, dzisiaj znów sięgniemy do niezastąpionej klasyki. Ale do klasyki dramatu! Będzie magicznie i onirycznie, bo zabieram Was do świata ze „Snu nocy letniej” Shakespeare’a. Ta komedia to bez wątpienia jedna z najbardziej znanych sztuk Wielkiego Dramatopisarza. Niedawno usłyszałem, że skoro coś jest lekturą, wszyscy uważają, że to nuda nie warta czytania… Jeśli też tak myślicie, porzućcie na chwilę mroczną Lady Makbet i ponure „być albo nie być” Hamleta (tyko nie na zawsze!) i posłuchajcie posłuchajcie  n a p r a w d ę magicznej opowieści – może ktoś z Was jednak sięgnie po Shakespeare’a z własnej woli…? To byłby mój wielki sukces! :)   


  
Przenieśmy się do starożytnych Aten… Surowe prawo miasta zabrania młodej Hermii, zakochanej w Lizandrze, poślubić ukochanego, bo ojciec przeznaczył jej na męża innego mężczyznę – Demetriusza. Zakochani w sobie Hermia i Lizander pod osłony uciekają z miasta, by wziąć ślub poza Atenami. Miejscem spotkania jest ateński lasek, do którego podąża za ukochanymi zazdrosny Demetriusz, a z nim z kolei zakochana w mężczyźnie, ale odtrącona, piękna Helena. Wszystko być może by się udało, gdyby nie to, że znużeni kochankowie zapadają w sen, a las, choć za dnia zwyczajny, w nocy zmienia się w miejsce magiczne… Spotykają się tam elfy, a żądzą nimi Tytania i Oberon, władcy elfów. Magia, tajemne zaklęcia, i rozgniewane, zazdrosne elfy – co z tego wyniknie? O tym musicie się przekonać sięgając po „Sen nocy letniej”! :)

„Sen nocy letniej” to, obok „Burzy”, moja ulubiona sztuka Shakespeare’a. Przede wszystkim ze względu na magiczną aurę i tajemniczość, która unosi się wokół całego tego dramatu. Nie wiem czy wiecie, ale tytuł dramatu odwołuje się do nocy przesilenia letniego, którą poddani Elżbiety I, czyli ludzie współcześnie autorowi, obchodzili bardzo hucznie, oddając się zabawie graniczącej z szaleństwem. I taki właśnie jest „Sen nocy letniej”: pełen szaleństwa, obłędu niemalże, jest jak gorąca, duszna, letnia noc. Shakespeare tworzy światy na granicy snu i jawy, co do których nie jesteśmy nigdy pewni, czy istnieją naprawdę, czy to ułuda, czy sen… a może sprawka leśnych duchów? W lasku ateńskim żądzą niepojęte moce, które zabawiają się młodymi kochankami, a przez to i nami, czytelnikami… No właśnie, czytelnikami czy widzami?


Zazwyczaj przyjmuje się, że dramaty przeznaczone są do wystawienia na scenę, i dokładnie tak jest ze sztukami Shakespeare’a – jego kronik czy tragedii w większości nie czyta się łatwo, nie ukrywajmy. Ale jest wyjątek, i tym wyjątkiem jest właśnie „Sen nocy letniej”, bo niezwykłego wymiaru i magii tej sztuce nadaje także przepiękny poetycki język – niektórzy historycy teatru mówią nawet, że to dramat „niesceniczny” – do czytania, nie do oglądania. Przez tę sztukę po prostu się płynie, zwłaszcza jeśli dorwiemy wydanie w dobrym tłumaczeniu – ja oczywiście polecam JST, czyli Jedyne Słuszne Tłumaczenie Stanisława Barańczaka, ale bardzo piękny jest też tekst Gałczyńskiego – jeśli znajdziecie, polecam gorąco!

Ach, i muszę wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy – „Sen nocy letniej” nie bez powodu zaliczany jest do komedii! W losy młodych kochanków wpleciony jest również inny wątek. Ateny przygotowują się bowiem do ceremonii zaślubin księcia Tezeusza, i z tej okazji ateńscy robotnicy mają wystawić sztukę teatralną – znany zabieg w dramatach Shakespeare’a, jednak w przeciwieństwie do przedstawienia zaaranżowanego przez Hamleta, to tutaj jest przezabawne. Na miejsce prób trupa przebierańców wybiera, rzecz jasna, ateński lasek, więc i im magia elfów zaczyna mieszać w głowach, prowadząc do szeregu przezabawnych sytuacji. Można się nieźle uśmiać i ubawić, więc polecam gorąco „Sen nocy letniej” również ze względu na ten wątek.

Podsumowując – Shakespeare nas zupełnie czaruje. Zabiera do świata snów i marzeń, zapiera dech magią, porywa z szarej rzeczywistości. Tak jak bawi się swoimi bohaterami, tak bawi się i nami. Igra z najśmielszymi ludzkimi marzeniami, obnaża nasze słabości i drwi z nich, tak jak drwi z naszego życia – bo czyż i ono tak często nie wydaje nam się jak sen, nierealne? Bohaterowie tego dramatu to niezwykle dynamiczne postaci, które zmieniają się bardzo w trakcie trwania akcji – za sprawą magii, elfów i sennych urojeń. A wszystko to owiane jest tajemniczością i oniryzmem. Coś pięknego, ta sztuka wciąga jak najlepsza fantastyka! Kto powiedział, że fantasy to jedynie wielotomowe sagi, których akcja dzieje się w zmyślonych światach, a bohaterowie mają imiona o co najmniej sześciu sylabach? Czasem można odkryć najlepsze fantasy nawet w klasyce. :) Więc mam nadzieję, że choć trochę Was zaciekawiłem i zachęciłem do sięgnięcia po Shakespeare’a, i że zdarłem z niego łatkę „nudnej lektury”.

Jeśli macie ochotę posłuchać mojej recenzji w formie wideo, zapraszam na VLOGA.




Życzę Wam fantastycznego tygodnia i do usłyszenia w następnych recenzjach – J. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz