Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Fantastyczny Poniedziałek: "Wigilijne psy i inne opowieści" - Łukasz Orbitowski [Recenzja 44.]

Długo zabierałem się do przeczytania książki, o której dziś będzie mowa, a Wy musieliście długo czekać na recenzję. Ale to nie tylko dlatego, że mój „program” jest tak napięty, lecz także dlatego, że zbiór opowiadań Łukasza Orbitowskiego, czyli „Wigilijne psy i inne opowieści”, zasługuje na specjalne potraktowanie, bo to wyjątkowa książka. Wznowione po latach opowiadania nie tracą ani trochę na aktualności, nadal przejmują i czarują czytelników zawartą w nich mroczną magią. Serdecznie zapraszam na recenzję!


Ponieważ mamy tu do czynienia, jak wspomniałem, ze zbiorem opowiadań, nie będę przedstawiać Wam ich fabuły, niemniej śmiało mogę napisać, że wszystkie opowiadania łączy tematyka – to opowieści miejskie od początku do końca, opowieści o mrocznych zaułkach metropolii, szaroburych podwórkach, blokowiskach i opuszczonych domach na przedmieściach. To opowieści o ludziach, którzy tam mieszkają, takich jakich znamy z codziennych wędrówek po mieście, i o duchach z przeszłości, które nie mają zamiaru opuszczać naszego świata. Niektóre sytuacje przedstawione przez Orbitowskiego wielu z nas na pewno rozpozna. Widujemy na co dzień „ziomeczków” z piwkiem pod osiedlowym monopolowym, „żuli i żulinki” z „sikaczem” pod drzewem na skwerku – och, jak dobrze znane to obrazy.  W „Wigilijnych psach i innych opowieściach” to ci ludzie stanowią wspólny mianownik opowiadań Orbitowskiego.

A magia? A magia kryje się gdzieś w przeszłości, w zakamarkach ludzkich dusz i mrocznych klatek schodowych, na ostatnim piętrze spalonego wieżowca i w neseserze diabła. Orbitowski sięga po znane motywy – duchy, cyrograf, powracające dusze samobójców – ale umieszczenie ich w znanych nam realiach zdecydowanie pobudza wyobraźnię i w niektórych momentach wywołuje ciarki na plecach. Chociaż opowiadania Orbitowskiego klasyfikowane są jako horror, ja podczas lektury strachu jako takiego nie czułem, ale z pewnością opowiadania są niepokojące – do najciekawszych zaliczyłbym „Kacpra Kłapacza” i „Serce kolei”, które szczególnie zwróciły moją uwagę. Oczywiście, jak to zazwyczaj ze zbiorami opowiadań bywa, nie wszystkie podobały mi się jednakowo, niektóre były lepsze, inne trochę gorsze, niektóre trafiły do mnie bardziej, inne mniej. Ale tym, co bardzo przypadło mi do gustu, jest spójność tego zbioru, która zwraca uwagę i wyróżnia „Wigilijne psy i inne opowieści” spośród wielu innych zbiorów opowiadań.

Czuję się jednak w obowiązku Was przestrzec – opowiadania Łukasza Orbitowskiego to proza raczej dla pełnoletnich, a z pewnością bardzo dojrzałych czytelników – nie tylko dlatego, że w tematyce, klimacie, atmosferze tych opowieści odnajdą się najlepiej dzieci lat 80. i wczesnych 90. ubiegłego wieku, ale też ze względu na język, jakim opowiadania zostały spisane. Język, który zachwycił mnie najbardziej, żywy, piękny, rewelacyjnie oddający intencje Autora, ale jednocześnie brutalny, wulgarny (miejscami bardzo wulgarny) i ostry. U Orbitowskiego gdy jest czas na krwawy opis, to dostajemy krwawy opis, Autor nie „cacka” się z czytelnikiem. Jeżeli znalazłem w tych opowiadaniach jakąś grozę, to kryła się właśnie w warstwie językowej, a że bardzo sobie cenię dobry język w opowiadaniach i powieściach, tym właśnie Autor kupił mnie bez dwóch zdań, i tym przede wszystkim, jeśli mam być szczery, zachęcił mnie do sięgnięcia po inne swoje pozycje – przede wszystkim po powieści „Inna dusza” i „Szczęśliwa ziemia”. Poza tym „Wigilijne psy…” to opowiadania z jednej strony pisarza młodego, rozwijającego się, a z drugiej to naprawdę męska, brutalna, bezlitosna proza, która mnie spodobała się niezwykle – mam nadzieje, że przypadnie do gustu i Wam.

Podsumowując, moje wrażenia po pierwszym spotkaniu z prozą Łukasza Orbitowskiego są bardzo, bardzo pozytywne. A jeżeli „Wigilijne psy i inne opowieści” rzeczywiście nie są najlepszą jego pozycją, rozumiem też szum wokół jego pisarstwa i Paszport Polityki, który niedawno otrzymał. Chcę więcej tej prozy, tego języka, tego przejmującego klimatu! Chcę więcej Orbitowskiego! Całe szczęście na półce czeka już na mnie „Inna dusza”, więc mam nadzieję wkrótce się za nią zabrać. A jeśli jeszcze Was nie zachęciłem, to zajrzyjcie do mojej recenzji na vlogu (TUTAJ).


Za egzemplarz książki do recenzji (i cierpliwość w oczekiwaniu na recenzję) dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non. :)

Pozdrawiam Was i do następnego razu! :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz