Witajcie,
moi Mili, w kolejnej recenzji! Dzisiejsza recenzja „otwiera”
moją współpracę z Wydawnictwem Literackim, które podesłało mi najnowszą
powieść Amélie Nothomb – ostrzegając jednocześnie, że to specyficzna literatura.
No cóż… bez wątpienia to prawda. Zapraszam na moje
wrażenia po lekturze „Zbrodni hrabiego Neville’a”!
Hrabia Henryk
Neville mieszka wraz z żoną Aleksandrą i trójką dzieci –
Orestesem, Elektrą i Sérieuse – w podupadającym zamku Pluvier w
Belgii. Neville’owie są śmietanką belgijskiej arystokracji, niestety uczciwość
hrabiego doprowadziła ich na skraj bankructwa, i wkrótce
będą musieli sprzedać rodową posiadłość. Z tej okazji hrabia planuje
zorganizować jedno ze swoich słynnych garden party, ostatnie, pożegnalne
przyjęcie. Kilka dni wcześniej Sérieuse ucieka z domu, a ojciec
odnajduje ją u pewnej wróżki, która przepowiada mu, że na swoim
przyjęciu zabije jednego z gości. Przerażony popełnieniem takiej
gafy towarzyskiej hrabia zaczyna planować, kogo najlepiej będzie
zamordować. Pomoże mu w tym Sérieuse… jeśli chcecie wiedzieć, co z tego wszystkiego wyniknie,
musicie sięgnąć po „Zbrodnię hrabiego Neville’a”.
Szczerze
przyznaję, że zrecenzowanie tej książki, to niezła zagwozdka –
naprawdę trudno coś o niej powiedzieć, bo to niezwykle
specyficzna opowieść. Bardzo żałuję, że to pierwsze moje
spotkanie z twórczością Nothomb, bo nie mam niestety porównania –
„Zbrodnia hrabiego Neville’a” została okrzyknięta powrotem
w wielkim stylu. Moim zdaniem, to naprawdę świetna historia, i zdecydowanie
zachęciła mnie, żeby sięgnąć po inne książki tej autorki.
„Zbrodnia…”
to jedna z historii, jakie lubię – przesycona groteską i czarnym
humorem. Cała ta opowieść ma przede wszystkim niesamowity
klimat, niesie z jednej strony pewną nostalgię za upływającym czasem,
z drugiej wyśmiewa to, co było. Żartobliwie opowiada o konflikcie
pokoleniowym i relacjach rodzicielskich, w groteskowy sposób przedstawia życie
arystokracji. To taki typ humoru, który mi zdecydowanie
odpowiada. A przy tym wszystkim Nothomb cały czas się bawi, nie tylko językiem,
nie tylko odwołaniami do literatury, ale przede wszystkim swoimi bohaterami i nami,
czytelnikami. Choć przewidujemy możliwe rozwiązania tej historii, mimo wszystko zostajemy
zaskoczeni. To nie tylko opowieść o pewnej rodzinie, to też
opowieść kryminalna i w pewien sposób nawet powiastka filozoficzna w
jednym. I najbardziej godne podziwu jest moim zdaniem to, jak w
krótkiej i skondensowanej formie Autorka zawarła wszystko, co chciała –
nie ma tu ani jednego zbędnego słowa, a jednocześnie
wszystko jest jasne i klarowne. To chyba największy atut
powieści Nothomb.
Nie
wiem, co jeszcze mogę Wam powiedzieć o tej historii, żeby Was do niej
zachęcić. Myślę, że to opowieść, z którą każdy sam powinien się
zmierzyć, żeby sprawdzić, czy to coś dla niego. To jest historia dość
dziwna, nietypowa, niezwykła, przyznaje. Ale też wciągnęła mnie i pozytywnie
zaskoczyła – więc zapraszam, żebyście po nią sięgnęli. A jeśli jeszcze
Was nie zachęciłem, zapraszam TUTAJ, do mojej recenzji na kanale.
:)
Do usłyszenia już
niedługo w podsumowaniu miesiąca! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz