Witajcie,
moi Drodzy, w kolejnym Fantastycznym Poniedziałku, w recenzji nie
jednej książki, a całej trylogii, i to trylogii z gatunku Young
Adult, o czym uprzedzam z góry. Mimo wszystko jednak chcę
Wam o tej serii opowiedzieć, bo myślę, że miłośnikom gatunku,
wiedźm, tajemniczych mocy i mrocznej magii seria ta na pewno przypadnie
do gustu. A w dodatku w dzisiejszym filmie na kanale
ogłaszam konkurs, więc warto najpierw zapoznać się z recenzją – a nuż
zapragniecie przeczytać cykl J.D. Horna „Wiedźmy z Savannah”?
Zapraszam.
Mercy to zwykła dziewczyna z Savannah,
za to jej rodzina absolutnie nie jest „zwykła” – w żadnym
tego słowa znaczeniu. Ród Taylorów to jedna z dziesięciu rodzin
wiedźm strzegących granicy, magicznej bariery oddzielającej nasz świat od
świata starożytnych demonów. Gdy kotwicząca rodu, a ciotka głównej
bohaterki, Ginny, zostaje brutalnie zamordowana, zjednoczone rody muszą wybrać
nowego kotwiczącego. Oczywistą kandydatką zdaje się być Maisie, siostra bliźniaczka Mercy.
Jednak sytuacja się komplikuje… tajemnice się piętrzą, na jaw wychodzą
z dawna skrywane tajemnice i potworności ukryte w mrocznych
zaułkach Savannah. Co kryją Taylorowie? Czym jest granica? Co knują
trzy zbuntowane rody wiedźm? Tego dowiecie się, sięgając po cykl
„Wiedźmy z Savannah” – „Ród, „Źródło” oraz „Pustkę”.
Zacznijmy
od tego, czy rzeczywiście „Wiedźmy z Savannah” to cykl dla ludzi młodych?
Przede wszystkim tak. Ta książka jak mało która pasuje do określenia Young
Adult, ponieważ główne bohaterki mają po dwadzieścia lat. Z drugiej
strony, w cyklu znajdziemy kilka ostrych scen, trochę seksu,
całkiem dużo krwi, a oś fabuły opiera się na tajemnicach
rodzinnych – zdradach, miłości, przywiązaniu. Ukazuje, jak ważna jest
rodzina, wartości, które pielęgnujemy, współdziałanie w rozwiązywaniu problemów.
Powiedziałbym zatem, że ten cykl to po prostu dobra lektura dla fanów fantastyki –
jeżeli tylko nie będziecie oczekiwać tu Tolkienowskiej
epickości, a lekkiej, niezobowiązującej lektury, nie powinniście być
zawiedzeni.
Mocne
strony? Przede wszystkim bohaterowie. Nie wszyscy, ale znajdziemy tym cyklu kilka perełek z Matką
Jilo Wills, czarnoskórą szamanką hoodoo na czele. To ona jest
bezdyskusyjnie moją ulubioną postacią cyklu od pierwszej sceny, w której
wystąpiła. Podobnie Oliver, wujek naszej głównej bohaterki, to facet tak
sympatyczny, że nie sposób go nie lubić. Jeśli chodzi o Mercy
i Maisie, to dziewczyny chwilami bywają niezdecydowane, lekko irytujące
i… rozchwiane emocjonalnie, delikatnie rzecz ujmując, ale to chyba przywilej
takich bohaterek. Generalnie czytanie o ich perypetiach daje dużo frajdy
i jest niezwykle wciągające.
Kolejnym
mocnym punktem cyklu Horna bez wątpienia jest fabuła po prostu
n a j e ż o n a zwrotami akcji –
chwilami miałem wrażenie, że jest ich nawet za dużo, szczególnie w tomie
drugim. W tym cyklu nigdy nic nie wiadomo, to że ktoś umarł,
wcale nie oznacza, że nieżywy pozostanie, wróg może okazać się przyjacielem, a świat,
który wydaje się tak realny… No cóż. :) Nic Wam nie powiem, sami musicie
się dowiedzieć. :) tak czy inaczej jednak miłośnicy „plot twistów” będą
zachwyceni! Na uwagę zasługuje również fakt, że „Wiedźmy z Savannah”
to cykl świetnie przemyślany – od pierwszego do ostatniego tomu,
przy czym ten trzeci jest, moim zdaniem, zdecydowanie najciekawszy. Autor
naprawdę miał pomysł na ten cykl i dobrze go wykorzystał, a że
nie jest to „arcydzieło światowej literatury” – no cóż. Nie każda książka musi być
arcydziełem, prawda? :)
Jeżeli zachęciłem
Was do sięgnięcia po cykl J.D. Horna, koniecznie zajrzyjcie do mojego filmu –
TUTAJ. Znajdziecie tam również konkurs, w którym do wygrania jest
tom pierwszy cyklu – „Ród”. Powodzenia!
Za możliwość
przetłumaczenia i zrecenzowania cyklu dziękuję Wydawnictwu Feeria.
Do usłyszenia następnym
razem! J.
Gdzie można znaleźć wyniki konkursu?
OdpowiedzUsuń