Cześć, witam
Was bardzo serdecznie u progu kolejnego tygodnia! Znów nadszedł
czas na Fantastyczny Poniedziałek, który tym razem przygotowuję dla Was
we współpracy z Wydawnictwem Czarna Owca. Będzie coś dla młodzieży
- trochę strasznie, trochę intrygująco, trochę tajemniczo. Zapraszam na recenzję
powieści „Korytarzem w mrok” Lois Duncan!
Matka szesnastoletniej
Kit Gordy dopiero co ponownie wyszła za mąż. Sama wyjeżdża z nowym
mężem w podróż poślubną, a córkę zostawia w szkole z internatem
w Blackwood prowadzonej przez madame Duret. Szybko okazuje się,
że piękna posiadłość, w której mieści się szkoła, kryje w sobie
jakąś mroczną moc. Kit i jej trzy koleżanki, którym udało się przejść
trudne egzaminy klasyfikacyjne, zaczynają mieć dziwne sny, i co gorsza,
zaczynają się zmieniać. Co ukrywa madame Duret i co mają z tym
wspólnego nocne koszmary? Czy koleżankom uda się odkryć sekret starego domostwa?
Przekonajcie się sami, sięgając po „Korytarzem w mrok” Lois Duncan.
„Przed
Harrym Potterem było jeszcze Blackwood” – tak reklamowana jest książka Duncan.
Tak jak się spodziewałem, to hasło zostało użyte trochę na wyrost,
bo ta powieść niewiele ma wspólnego z rozmachem sagi Rowling,
ale nie zmienia to faktu, że książkę czyta się bardzo przyjemnie.
Na uwagę zasługuje ciekawy, choc nieco przewidywalny dla mnie pomysł, który
Autorce całe szczęście udało się dobrze zrealizować. Trzeba pamiętać,
że to nie jest powieść Young Adult z „superhero w trójkącie
miłosnym”, ale książka typowo młodzieżowa,
skierowana do osób w wieku gimnazjalno-licealnym. „Korytarzem
w mrok” przypomniało mi czasy mojego późnego dzieciństwa i młodzieżówki w dobrym
stylu, które wtedy wychodziły – inteligentne dziewczyny, nawiedzona szkoła i bardzo fajna atmosfera.
Książka pochodzi z lat 70. ubiegłego wieku, i rzeczywiście czuć
w niej ten klimat, czułem się troszkę, jakbym znów czytał „Wakacje z
duchami” albo „Pana Samochodzika”. To były książki! „Korytarzem w mrok” bardzo
dobrze wpisuje się w ten nurt „starych, dobrych, inteligentnych” młodzieżówek z pomysłem
– które teraz pewnie też nie zachwyciłyby mnie tak jak kiedyś, ale dla
młodszych czytelników wciąż będą idealne. :)
Ale
Lois Duncan określana jest jako pisarka horrorów dla młodzieży.
Czy „Korytarzem w mrok” to horror? Zdecydowanie! Co prawda ostatnio przekonuję
się, że książką dużo trudniej mnie przestraszyć, niż myślałem, i pewnie
potrzebowałbym czegoś mocniejszego niż skrzypiące drzwi i duchy ukrywające
się w lustrze, ale mimo wszystko powieść Duncan to całkiem „przyjemna”
lektura na wieczór. Z kart tej powieści unosi się ciężka atmosfera starego domostwa pełnego antyków,
słychać skrzypienie uchylanych drzwi, wycie wiatru. Dla czytelników szukających
opowieści z dreszczykiem ta powieść będzie świetna!
Tak
naprawdę mam tylko jedno zastrzeżenie – książka została wydana w 1974 roku i w całej
powieści czuć ten fajny klimat, „Korytarzem w mrok” przesiąknięte
jest atmosferą tamtych czasów… do momentu, w którym główna bohaterka wyciąga z walizki komórkę
i laptopa. Ja nie wiem, kto i dlaczego zrobił to tej
powieści. Wątpię, żeby Autorka była taka przewidująca, a ponieważ
książka, które dla Was recenzuję, to wydanie po latach, podejrzewam,
że tekst został w jakiś sposób „uaktualniony”… Ale niezależnie od tego,
czy to zasługa Autorki czy wydania, te elementy bardzo psują
nastrój moim zdaniem. Całe szczęście nie ma ich dużo, więc też nie zwracają
tak bardzo uwagi.
Podsumowując
– „Korytarzem w mrok” Lois Duncan to świetna młodzieżówka w starym,
dobrym stylu, powieść z dreszczykiem na jeden wieczór. Kto czegoś
takiego szuka – na pewno odnajdzie się w tej powieści.
Jeżeli potrzebujecie dodatkowej zachęty, zapraszam na vloga, o TUTAJ,
tam możecie posłuchać mojej recenzji.
A Wam
życzę fantastycznego tygodnia i do usłyszenia wkrótce!
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz