Oto subiektywny blog i videoblog literacki! Kto czyta, żyje podwójnie, więc dlaczego nie korzystać z tej szansy? Zapraszam na wspólną podróż do świata literatury! :)

niedziela, 7 lutego 2016

„Ostatnia arystokratka” + „Arystokratka w ukropie” - Evžen Boček [Recenzja 28.]

Dzień dobry w piękny, niedzielny dzień! Spędzimy go w iście arystokratycznym stylu, w najlepszym towarzystwie czeskiej szlachty… Wyruszamy razem do zamku na Kostce, do rodowej posiadłości rodziny Kostków, by przyjrzeć się ich codziennemu życiu, które, jak na życie wyższych sfer, absolutnie nie jest nudne… Zapraszam na recenzję „Ostatniej arystokratki” i „Arystokratki w ukropie” Evžena Bočka.



Kostkowie to rodzina jakich wiele – mieszkają w Nowym Jorku i prowadzą zwyczajne życie – do momentu, gdy nadchodzą wieści z Czech. Kostkowie odzyskują rodzinny majątek, zamek na Kostce, i z dnia na dzień muszą wywrócić swoje życie do góry nogami. Mary Kostka, która staje się hrabianką Marią Kostką, razem z rodzicami, przekarmionym kotem Carycą i zastępem skremowanych przodków upakowanych w opakowania po orzeszkach ziemnych staje progu nowego życia – u progu swojego nowego domu. Problem polega na tym, że to miejsce zupełnie nie przypomina pałacu Buckingham – jest zapuszczone, zaniedbane i „nieco” podniszczone, a w dodatku zamieszkuje je służba, której daleko do ideału. Jakby tego było mało, Kostkowie to bankruci, więc potrzebują gwałtownego napływu gotówki. Czy poradzą sobie w nowej sytuacji? Czy się w niej odnajdą? Jak opanują turystów, którzy tylko czyhają, by ogołocić zamek do ostatniej rolki papieru toaletowego? Przekonajcie się sami, sięgając po książki Evžena Bočka.

Co będę owijał w bawełnę, te książki absolutnie skradły moje serce, ubawiłem się niesamowicie, czytając je, a to wszystko za sprawą wspaniałego czeskiego humoru, którym powieści Bočka są wypełnione po brzegi. Przede wszystkim objawia się on w kreacji rewelacyjnych i niebanalnych bohaterów, z których każdy jest indywidualistą i patrzy na świat zupełnie inaczej. Pan hrabia na Kostce uwielbia liczyć pieniądze, choć za dużo ich nie ma, i zrobi wszystko, by to zmienić, hrabina ma totalną obsesję na punkcie duchów i księżnej Diany (i jej największym marzeniem jest spotkanie ich wszystkich na żywo, najlepiej jednocześnie…), kasztelan Józef najchętniej chodziłby całymi dniami w papciach i szlafroku, i wciąż narzeka na cały świat, pani Cicha, kucharka, jest wielką miłośniczką domowej orzechówki, co prowadzi do szeregu przezabawnych dialogów, a pan Spock to ogrodnik-hipochondryk, którego największą pasją jest siedzenie przy fortepianie w siatce na włosy i wygrywanie starych hitów Helenki Vondračkowej… Czy ja Was jeszcze nie przekonałem, że warto poznać tę rodzinę? W porządku, w takim razie jest jeszcze cudowna, wspaniała Deniska, moja ulubiona postać, która błyszczy przede wszystkim w drugim tomie, czyli w „Arystokratce w ukropie”. Nie opiszę Wam Deniski, bo nie umiem: powiem tylko, że jest MEGAPSYCHO – jak przeczytacie to zrozumiecie, ale wciąż śmieję się na głos na samą myśl o niej. :D


Warto dodać, że obie książki pisane są w formie pamiętnika naszej tytułowej arystokratki, czyli Marii. Hrabianka ma wspaniałe poczucie humoru i dar opowiadania, dzięki któremu możemy doskonale wczuć się w jej historię i zrozumieć problemy, które ma ze swoją arystokratyczną rodzinką. Warto też wspomnieć o tym, że Boček wspaniale oddaje realia postkomunistyczne w Czechach, a zderzenie amerykańskich oczekiwań Kostków z czeską rzeczywistością rzeczywiście daje do myślenia. Jeżeli do czegoś mógłbym się przyczepić, to jedynie do tego, że drugi tom podobał mi się odrobinę mniej – jest troszkę wtórny, sytuacje, żarty, zachowania wciąż się powtarzają, i nie było wielkiego „bum” jak przy czytaniu tomu pierwszego, kiedy płakałem ze śmiechu nie raz. Ale koniec końcu obie części trzymają poziom, a czytane jedna po drugiej złożyły się w rewelacyjną, przezabawną całość.

Absolutnie rozumiem, dlaczego w Czechach ta książka zrobiła furorę i szybko stała się bestsellerem! Powieści Bočka należą do tych, które trzeba przeczytać, i które warto mieć na półce by móc po nie sięgnąć w gorszym dniu, przy chandrze czy niepowodzeniach – przeczytacie fragment o tym, jak antenatka Marii zamiast kamienia filozoficznego wynalazła dynamit i wyleciała w powietrze z połową wieży, albo jak to Deniska po wyjęciu z twarzy piercingu wyglądała jak po postrzale śrutówką, i „dzień macie zrobiony”, jak to się teraz mówi. Gwarantuję! :D  

Jeżeli macie ochotę zapoznać się z moja nagrywaną nocą recenzją w formie video, zapraszam serdecznie! Oceńcie sami, czy po północy wciąż mówię w odcinkach z sensem! Kliknijcie TU. :) 







Za udostępnienie książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Stara Szkoła.


Dzięki i do usłyszenia w następnej recenzji! :) 

3 komentarze:

  1. A ja przede wszystkim kocham pana Spocka <3 <3 <3 Drugi tom już czeka na półce i niebawem się za niego zabiorę, bo chcę się znowu rozchichotać do łez :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Moimi faworytami są panowie: kasztelan i ogrodnik :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam obie części! Józef jest genialny :D

    OdpowiedzUsuń